Po tajemniczym telefonie poszłam na dół. Cała się trzęsłam. Od razu zostało to zauważone przez moich przyjaciół.
-Co się stało? - powiedziała zmartwionym głosem Cara. Podeszła do mnie i przytuliła.
-N.. n.. nic. - podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej wodę. Ledwo co odkręciłam butelkę, ona mi wypadła z ręki.
-Matko, Katy co ci jest?! Gadaj! - Cara podniosła ton głosu, podeszła do mnie i potrząsnęła lekko.
-Już mówiłam że nic. - także podniosłam głos. - dajcie mi święty spokój. - zdenerwowałam się, wyszłam z kuchni i pobiegłam na górę. Może trochę za ostro ich potraktowałam... Oni nie są niczemu winni. Jutro pójdę i przeproszę. Nie panuję już nad emocjami.. Stanowczo... Może wcześniej nie wspominałam ale, czasem gdy mam problemy zdarza mi się sięgać po żyletkę. To mnie odstresowuje. Wiem, że to i tak nic nie pomoże.. Tylko głupie rany... Przyjaciele wspierają mnie. Ale to dużo nie daje. Cały czas próbują mnie namówić bym przestała... Ale tak się nie da! Można powiedzieć że to jest moje głupie hobby, zaraz po tańcu i śpiewaniu. Podeszłam do walizki, wyciągnęłam ją z małego pudełeczka i lekko przejechałam po nadgarstku. Syknęłam z bólu. Nagle do mojego pokoju wbiegła Cara. Popatrzyła na mnie i szybko wyrwała z ręki żyletkę.
-Czy ciebie to już do końca porąbało?! Mówiliśmy ci tyle razy!! Przestań w końcu! To i tak nic ci nie da! Tylko głupie rany! - krzyczała na cały dom. Po chwili do pokoju przybiegł Patrick.
-Nie krzycz na mnie! Myślisz że mi jest łatwo?! Ja nie daję rady!! - krzyknęłam, usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Obok mnie usiadł Patrick, a z drugiej strony Cara.
-Skarbie, przestań się zadręczać. My ci pomożemy. W nas masz wsparcie, wiesz o tym że jak masz problem to do nas. Zawsze. Rozumiesz? - powiedziała już nieco spokojniej przytulając mnie do siebie.
-Rozumiem, dziękuję że jesteście ze mną. Kocham was ponad życie. - wtuliłam się w moich przyjaciół.
-Obiecujesz że już nigdy w życiu nie tkniesz tej żyletki?
-Obiecuję. Daj mi ją na chwilę. - podała mi żyletkę podeszłam do kosza i ją wyrzuciłam.
-Świetnie. Teraz opowiesz nam co się stało?
-Tak, tylko najpierw przepraszam was za to co zdarzyło się wcześniej. Byłam roztrzęsiona naprawdę. Zadzwonił do mnie jakiś tajemniczy mężczyzna i powiedział żebym przyszła jutro o 20. do parku... Nie wiem czy iść... Ale on mi zagroził że jak nie przyjdzie to stanie się coś wam... Ja muszę tam iść choć strasznie się boję. Co ma się stać to się stanie. Ale pamiętajcie na zawsze że was kocham.
-Nie przejmuj się... Jesteśmy z tobą. Park jest niedaleko stąd więc będziemy na wszelki wypadek w pobliżu, gdy miałoby się coś stać. - powiedział Patrick i przytulił mnie. - teraz śpij. Nie przejmuj się. Dobranoc. - pocałowali mnie w policzek i wyszli. Wyciągnęłam z walizki piżamę i świeżą bieliznę. Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby przebrałam się i wyszłam. Położyłam się do łóżka, po chwili usnęłam...
-------------------------------------
Witam! Rozdział nie pojawiał się tydzień.. Wiem zawaliłam. Po prostu wiecie zrobiło się ciepło, w czwartek miałam jeszcze wywiadówkę i takie tam... Dziś moje urodziny.. ;P Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze które pojawiły się pod prologiem. Zachęcam do komentowania, polecania. :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!!
Pozdrawiam, Magda. xx ♥
wcale nie jest nudne jak mowilas.! <3 czekam na next <3 '
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co będzie dalej :D
Czekam nn :)
Zapraszam też do mnie :)
http://onewayoranother-one-direction.blogspot.com/