środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 65. ♥ "Cholernie tego żałuję..."

Dedykacja dla anonimowej Julii i mojej kochanej Mileny, która jest w szpitalu :c Trzymaj się! :*


- Chciałbyś już wrócić do domu? - siedziałam na jego kolanach, czekając na odpowiedź. Jeśli powiedziałby, że tak, to bez zastanowienia byśmy wrócili. Nie chciałam, żeby tutaj czuł się źle, a ja też nie miałam ochoty po tym wszystkim patrzeć na ojca. Za bardzo nas zranił. Nie mogę sobie wyobrazić, jak wtedy, jak nadal, czuje się Harry. To był cios poniżej pasa.
- Tak, chciałbym. - odpowiedział cicho, patrząc w moje oczy. Ucałowałam jego czoło i mocniej go przytuliłam. Wiedziałam, że następnego dnia będziemy już wracali. Sama nie miałam ochoty dłużej tutaj być. Szkoda mi było tylko mamy. Powinnam zejść teraz na dół i jej pomóc sprzątać, ale wiem, że go tam spotkam. A tego chciałam uniknąć.

Podniosłam się z kolan Harry'ego, najpierw całując jego ciepłe czoło. Wyciągnęłam z walizki zwykłe, krótkie spodenki i koszulkę Harry'ego. Przebrałam się w tej ubrania, a sukienkę odłożyłam z powrotem do walizki.
- Gdzie idziesz? - zapytał mnie smutny głos Hazzy. Odwróciłam się do niego i podeszłam bliżej, odgarniając jego loki z czoła.
- Pójdę na dół pomóc mamie. Przebierz się za ten czas, jeśli chcesz to może przyjdź tam. Nie gwarantuję ci, że go tam nie będzie. - pokiwał głową, a ja wyszłam z pokoju. Głośno odetchnęłam i zeszłam na dół. Stół był już posprzątany, a z kuchni słyszałam znajome głosy. O nie. Byłam pewna, że tutaj będzie, ale jednak gdzieś tam w środku miałam nadzieję, że jednak nie.. Czyżby szykowała się kolejna kłótnia? Postanowiłam, że po prostu będę go ignorować i pomogę mamie przy zmywaniu i układaniu. Weszłam bez słowa do kuchni, czułam na sobie palący wzrok ojca. Mama wkładała już umyte naczynia do szafek.
- Pomogę ci. - mama odwróciła się w moja stronę posyłając mi szczery uśmiech. Odwzajemniłam go, jednak chyba wyszedł zbyt.. krzywy? Chyba tak to mogę nazwać. Zaczęłyśmy normalnie rozmawiać o wszystkim, zapytała co u nas słychać, więc zaczęłam jej opowiadać. Wiem, że ojciec stał za nami i wszystkiego dokładnie słuchał. Nic się do niego nie odezwałam, a byłam tutaj już od dłuższego czasu. Wiedziałam, że zaraz coś powie. I wcale się nie pomyliłam. 

- I teraz zamierzasz udawać, że nic się nie stało? - momentalnie odwróciłam się, spotykając poirytowane spojrzenie mojego ojca.
- A czy ja udaję? Nie mogę już rozmawiać z własną mamą, która jedyna mnie rozumie? - czy zaskoczyłam go tymi słowami? Nie miałam pojęcia, bo z jego mimiki twarzy nic nie dało się wywnioskować. On zawsze taki był, cokolwiek bym mu powiedziała, zdawało się, że przyjmuje to bez żadnych uczuć.
- Masz rację, ja ciebie nie rozumiem. Jak mogłaś być taka bezmyślna?! Jak mogliście robić to bez zabezpieczenia? Przecież wiedzieliście, że to zbyt duże ryzyko! Nie jesteście gotowi na dziecko! To zbyt duże zobowiązanie!
- Zabezpieczaliśmy się, nigdy nie ma stu procentowej pewności! A skąd ty możesz wiedzieć, czy jesteśmy gotowi? Przyznaj szczerze! Nigdy nie interesowało cię moje życie! Zawsze na pierwszym miejscu była praca! Nie interesowały cię moje wyniki w szkole, nie interesowało cię czy mam jakiegoś chłopaka, nic kompletnie! A teraz chcesz mi dawać lekcje moralności i wmawiać mi, że nie jesteśmy gotowi? Wiesz co ci powiem? Cholernie tego żałuję, że tutaj przyjechałam i Harry zobaczył jaki jesteś naprawdę... - w tamtym momencie nie wiedziałam co mi się dzieje. Nie mogłam oddychać, czułam się jakby ktoś zaczął mi wbijać w podbrzusze płonące szpilki. Ten ból był okropny. Nie mogłam wytrzymać, nie wiedziałam co wokół mnie się dzieję, ale zobaczyłam przed sobą Harry'ego, który przeniósł mnie na kanapę. Mówił coś, ale nie miałam zielonego pojęcia co to było. Nie wiem co mi się działo, przez co tak się stało? Miałam nadzieję, że nie zaszkodziło to ciąży. Po chwili ból zaczął ustępować, a ja mogłam odetchnąć z ulgą. Otworzyłam swoje oczy, które przez cały ten czas były ciasno zamknięte, a nad sobą zobaczyłam Harry'ego, który jak zobaczył, że zaczęłam normalnie oddychać i mój ucisk na brzuchu zmalał, przytulił mnie do siebie. Obok kanapy stała zdruzgotana mama, która tak samo jak wszyscy nie wiedziała co się stało i jaka była tego przyczyna. Ojca nie widziałam, ale przeczuwałam, że stał parę metrów dalej. Natomiast Josh był zaraz obok Harry'ego.
- Czemu to się stało? - zapytał mnie ciepły głos Hazzy. Spojrzałam w jego oczy, kręcąc głową, próbując powiedzieć mu, że nie mam pojęcia. Pokiwał głową i pocałował moje czoło. Klęknął przy samej kanapie i zaczął głaskać mój policzek.
- Myślę, że to ze stresu. - odezwał się Josh. - Przez te kłótnie.. - wszyscy przenieśliśmy swój wzrok na jego twarz. Josh miał rację.. Wszyscy ucichliśmy, a Harry w pewnym momencie wziął mnie na ręce jak pannę młodą, po czym kiwnął głową w stronę mojej mamy i udał się po schodach na górę. Wszedł do mojego pokoju, zamykając drzwi nogą. Najdelikatniej na świecie położył mnie na łóżku. Przysięgam, że czułam się wtedy jak pieprzona księżniczka. Położył się zaraz obok mnie i przytulił moje ciało do swojego. Mój oddech się już unormował, a brzuch przestał kuć. Czy to dzięki dotykowi Harry'ego? Cóż.. bardzo możliwe. On jedyny może mnie uspokoić, a zarówno mocno wkurzyć. Odwróciłam się do niego przodem i jednym ruchem zdjęłam z niego koszulkę. Wolałam go bez niej. Harry cicho się zaśmiał i objął mnie, a ja zaczęłam bawić się jego naszyjnikiem. Chwila! Przypomniało mi się coś, czy Louis czasem nie ma dziś urodzin?
- Harry..? - zaczęłam, odsuwając się od jego ciała.
- Hmm? - zamruczał w poduszkę.
- Louis dzisiaj czasem nie ma urodzin? Dzwoniłeś do niego?
- A no ma.. Zadzwonię zaraz. - sięgnął po telefon i odblokował ekran, na którym pojawiło się moje zdjęcie. Schowałam twarz w jego ramię, a on się zaczął śmiać. Widziałam jak wybiera numer Louis'a, by wykonać połączenie. Po chwili usłyszałam jego głos w telefonie.
- Cześć moi kochani przyjaciele! - tak.. no właśnie..
- Witaj moje słoneczko! - odezwałam się, bo Hazz włączył na głośno mówiący. Zaraz po tym jak wypowiedziałam te dwa ostatnie słowa, Harry zgromił mnie niezbyt miłym spojrzeniem. Hahaha, dawno nie widziałam jak jest zazdrosny.
- A Hazzuś? Nie przywitasz się, misiu?
- Ja ciebie też witam. Chyba wiesz z jakiej to okazji dzwonimy?
- Domyślam się, bo przecież ty nigdy do mnie nie dzwonisz, bo już mnie nie kochasz. - powiedział udając smutnego. Zachichotałam, a Hazz mi zawtórował.
- Jak to cię nie kocham? Oj dobra, mniejsza. Chcieliśmy ci złożyć życzenia..

***

Nim się obejrzałam, był następny dzień, a my sprawdzaliśmy zawartość naszych walizek, czy aby na pewno czegoś nie zapomnieliśmy. Mama nie zareagowała na tą wieść entuzjastycznie. Cóż, sytuacja tego wymagała. Nie chciałam, żebyśmy się tutaj wszyscy czuli źle, więc taka była nasza decyzja. Zasunęłam ostatecznie walizkę i postawiłam ją przy drzwiach. Harry'ego stała już gotowa zaraz obok mojej. Teraz gdzieś zniknął, zgaduję, że poszedł do łazienki, albo do Josh'a. Przez te parę dni, zdążyli się do siebie przybliżyć. Mieli wspólne tematy, choć różnica wieku była spora. No, ale.. Chociaż tyle, że oni przynajmniej się nie kłócili. Ubrałam na siebie ciepły sweter, bo zrobiło mi się chłodno. Na dworze sypał idealnie biały śnieg, przez co samopoczucia mi zbytnio nie poprawiało, ale.. może być! Kiedy usiadłam na łóżku, do pokoju wszedł Harry. Dzisiaj był.. w nienagannym humorze, przez co się cieszyłam, że nie jest przygnębiony czy coś.

- Paul już pisał, że czekają na lotnisku, powinniśmy się zbierać. - złożył na moim czole słodki pocałunek i pociągnął mnie za rękę, przez co wstałam na nogi. Harry wziął nasze walizki, choć troszkę się o to posprzeczaliśmy, bo ja chciałam wziąć swoją, no ale wyszło na to, że on wziął obydwie. Zeszliśmy na dół, a od razu przy schodach zebrała się cała moja rodzina. Mama miała nas odwieźć na lotnisko, więc już czekała z założonymi butami. Odstawiliśmy walizki i ubraliśmy się w ciepłe kurtki i buty, bo na dworze niestety pogoda nie sprzyjała. Nastał czas pożegnania. Josh pierwszy się na mnie rzucił i przytulał, dopóki nie zaczęło mi powoli brakować powietrza. Wtedy odsunęliśmy się od siebie, a przed sobą zobaczyłam ojca. Nie wiedziałam co mam zrobić. Patrzyliśmy na siebie niepewni swoich ruchów, kiedy w końcu on pierwszy wyciągnął do mnie ramiona, a ja niechętnie go przytuliłam. Z Harry'm podali sobie ręce, ale nawet na siebie nie spojrzeli. W końcu wyszliśmy z domu, a Harry włożył nasze walizki do samochodu. Czekała nas 20 minutowa podróż na lotnisko. Na prośbę Harry'ego usiadłam z nim z tyłu. Ciągle mnie do siebie przytulał, albo całował. Chyba zapomniał o tym, że moja mama siedzi przed nami. Nieraz kiedy akurat spojrzała na nas i Harry mnie całował zaczynała się śmiać. Gdy dotarliśmy na lotnisko, na szczęście nikt nas nie widział. Pożegnaliśmy się z mamą, która nie chciała ani mnie, ani Harry'ego puścić. Płakała, przez co zwróciła uwagę parunastu osób, którzy przechodzili. Obydwoje pomachaliśmy jej i ruszyliśmy w stronę samolotu. Paul zabrał nasze walizki, a my weszliśmy do środka. Całe szczęście, że było tam tak ciepło!

***

Po dwugodzinnym locie, w końcu byliśmy w Londynie. Nie było żadnych fanek na lotnisku, więc szybko przedostaliśmy się do samochodu, a później do domu. Nie było mnie tutaj parę dni, a już zatęskniłam. Otworzyłam drzwi kluczem, a Harry wniósł nasze walizki. Cholernie cieszyłam się, że w końcu tutaj wróciliśmy, ale jednak wiedziałam, że jeszcze zatęsknię za tamtym domem. Zdjęłam kurtkę i buty, po czym weszłam do salonu. Hazz przyszedł zaraz za mną, a kiedy chciałam usiąść, przyciągnął mnie do siebie od tyłu. Następnie zaczął całować moją szyję zjeżdżając coraz niżej. Szczerze? Nie miałam na nic ochoty, nawet na takie całowanie. Chciałam położyć się, leżeć, odpoczywać póki miałam na to czas, bo już za parę dni miałam wrócić do studia. Odsunęłam się od Hazzy, ale on przytrzymał mnie przy sobie.
- Stało się coś, skarbie? - usłyszałam jego szept przy moim uchu.
- Nie, jasne że nie. Po prostu chcę się położyć i odpocząć. Cmoknęłam jego policzek i w końcu udało mi się wydostać z jego objęć. Poszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie i Hazzie kakao, po czym wróciłam do salonu, gdzie Harry już zdążył rozwalić się na kanapie. Przy wejściu stały nasze walizki.. Nie miałam jakiejkolwiek ochoty na rozpakowywanie się w tamtym momencie. Postanowiłam przełożyć to na później. Postawiłam kakao na stoliku i położyłam się obok Harry'ego. Mogłam leżeć w jego objęciach do końca życia..


----------------------------------------------------------------------------------------
No i jest! Nie wiem czy jest długi czy nie.. Wy oceńcie! :)
Mam nadzieję, że się spodobał! :)
Jak zwykle, przepraszam, że tak długo nie było. Nie ma się tutaj co tłumaczyć, więc tylko powiem, że bardzo Was przepraszam.
Dziękuję za 13 komentarzy pod ostatnim rozdziałem :)
Stała już zasada:

10 komentarzy = nowy rozdział

No to chyba tyle.
Jeśli są jakieś błędy, z góry przepraszam :)
Komentujcie!
Do następnego, kocham Was ♥
+ask

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 64. ♥ "Jak nie możesz?"

Nadszedł dzień Wigilii. Wszystko do tej pory było w porządku, wszyscy się dogadywaliśmy. Wczoraj byliśmy w parku, parę osób nas rozpoznało. Fanki, które spotkaliśmy były naprawdę miłe. Całe szczęście umiały dobrze się posługiwać językiem angielskim. Szykowałam się akurat na nadchodzącą kolację. Dziś od rana pomagałam mamie w przygotowaniu potraw, a druga połowa domu po prostu spała. Mówię tutaj o Harry'm, Josh'u i tacie. Mój strach nie minął, jeszcze bardziej się powiększył jak tata wczoraj zaczął gadać o tym jakby to było gdybym zaszła teraz w ciąże i w ogóle.. Szkoda, że już w niej jestem. Nie wyobrażam sobie jego reakcji, to będzie.. nie wiem. Po prostu nie wiem czego mam się spodziewać. Wyszłam z łazienki poszukując Harry'ego, który jeszcze niedawno tutaj był. Chciałam, by zapiął mi sukienkę.
- Harry! - zawołałam, a on pojawił się po kilku sekundach, wbiegając po schodach co oznaczało, że był na dolnej części mojego pokoju. Paradował w samych gaciach. - Czy mógłbyś zapiąć mi sukienkę? Proszę?
- Oczywiście, słoneczko. - podszedł do mnie rozpromieniony i przesunął zamek do góry. Następnie objął mnie od tyłu i ucałował moje ucho. - Kocham cię. - cmoknął mój policzek i odsunął się ode mnie.
- Może zacząłbyś się w końcu ubierać, co? - zapięłam pasek wokół sukienki i przejrzałam się w lusterku. Harry nic nie odpowiedział, tylko zgodnie z moim zdaniem, zaczął się ubierać w garnitur. Uprasowałam mu koszulę i myślę, że byliśmy gotowi. Poprawiłam swoje włosy i pomalowałam usta błyszczykiem.
- No to idziemy? - odezwał się Harry, obejmując mnie w tali od tyłu. Złożył namiętny pocałunek na mojej szyi i odwrócił mnie w swoją stronę. Stanęłam na palcach składając kolejne pocałunki na jego niezwykle miękkich ustach. W tamtej chwili nie liczyło się nic innego jak jego usta.
- O matko, co tu się dzieje - usłyszałam głos Josh'a za nami. Oderwałam się od Hazzy i spojrzałam na mojego brata. Stał w progu drzwi z skrzyżowanymi ramionami i dokładnie nas obserwował. Czemu ja nie zamknęłam tych drzwi na klucz?!
- Mama kazała mi przyjść i powiedzieć, żebyście już schodzili na dół. - powiedział i po prostu wyszedł. Podeszłam do lusterka i zaczęłam dokładnie przypatrywać swojemu brzuchowi. Czy już bardzo widać? Miałam cholerną nadzieję, że nie. Najwyżej zasłonię się Harry'm. Nie, to nie możliwe. Przecież będziemy się dzielić opłatkiem, wtedy już kompletnie, bym poległa. Odwróciłam się w stronę Harry'ego, który stał na środku pokoju i tak po prostu mi się przyglądał.
- Jak bardzo już widać? - pokazałam na swój brzuch, a on podszedł i ucałował moje czoło, delikatnie dotykając mojego brzucha.
- Nie tak bardzo, kochanie.
- Co masz na myśli mówiąc "nie tak bardzo"? - zapytałam.
- Nie powinni zauważyć. Szanse są minimalne. Nie martw się. Chodźmy już. - złapał moją rękę i lekko ją ścisnął. 

- Idziemy na śmierć. - szepnęłam, a on się cicho zaśmiał. Zeszliśmy na dół, a tam zobaczyłam już całą moją rodzinę, krzątającą się po całym salonie i kuchni. Stół był już w połowie przygotowany, więc postanowiłam pomóc mojej rodzicielce. Puściłam rękę Harry'ego i ruszyłam w stronę kuchni, w której znajdowała się moja mama. Wspólnie przeniosłyśmy wszystkie dania na stół. Harry zawzięcie rozmawiał z moim ojcem na jakiś temat, do którego chwilę później również dołączył się Josh. Szkoda, że za chwilę będą się kłócić, zamiast spokojnie rozmawiać.

***

No i nastała chwila, w której cała prawda miała wyjść na jaw. Było już po kolacji, jeszcze chwila i wszystko będzie wiadome.

- Napijecie się wina? - ojciec wziął butelkę i już chciał mi nalewać, kiedy stanowczo mu zakazałam.
- Nie, ja nie chcę. - odsunęłam kieliszek na bok, a Harry mocniej ścisnął moją dłoń.
- Dlaczego? Przecież nigdy nie odmawiałaś. No teraz chociaż trochę się nie napijesz? Przecież jest Wigilia..
- Nie mogę.. - wypowiedziałam te słowa, zanim zdążyłam się ugryźć w język. No to super, jeszcze bardziej pogorszyłam sprawę. Spojrzałam na Harry'ego, który w tym samym momencie spojrzał na mnie. Tak, to był czas, wtedy mieliśmy to powiedzieć.
- To znaczy? Jak nie możesz? - ręce niemiłosiernie mi się trzęsły, chociaż tyle, że miałam je pod stołem i nikt tego nie widział. Chyba jedynie mógł czuć Harry, bo trzymałam jego dłoń.
- Chcieliśmy już wam to dawno powiedzieć, a teraz nadarzyła się idealna okazja. Jestem w ciąży i... będziecie dziadkami. - wypowiedziałam te słowa z lekkim trudem, nie było mi łatwo o tym mówić. Mama siedziała cicho, nie chciałam jej wkopać, więc troszeczkę skłamałam. Wiedziałam, że nie chciałaby, żebym powiedziała ojcu, że ona wiedziała wcześniej.
- To jakiś żart?! Żartujecie sobie w tym momencie, prawda?! To takie zabawne żartować sobie z takiej poważnej sprawy?! - zaczął krzyczeć, chyba nadal myślał, że my naprawdę żartujemy. Patrzyliśmy na niego ze śmiertelnie poważnymi spojrzeniami.
- Nie tato, to prawda. Ponad trzeci miesiąc.. - Harry przeniósł nasze złączone dłonie na stół, przez co wzrok całej rodziny padł właśnie na nie, a potem na nas.
- I niby jak wy to sobie wyobrażacie, co? Harry jest sławny, jak wy sobie poradzicie? On wyjeżdża w trasy, które trwają po kilka miesięcy! - wiedziałam, że to powie..

- Trasa to nie jest koniec świata, jeśli będzie taka potrzeba to Katy będzie jeździć w trasę ze mną i chłopakami. - odpowiedział spokojnie Harry.
- A po za tym wy macie niespełna 20 lat! Nie jesteście wystarczająco dorośli, żeby mieć dziecko! 

- Mark! Nie krzycz tak! - wtrąciła się mama. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta.
- Jak mam nie krzyczeć?! No jak mam nie krzyczeć! To jest niedopuszczalne! A co ze ślubem?! No proszę, zaskoczcie mnie! - mój ojciec krzyczał jak jakiś nienormalny, moja mama nawet dała sobie spokój.
- Postanowiliśmy, że ślub weźmiemy dopiero jak dziecko się urodzi. - mój głos był spokojny. Coraz gorzej się czułam..
- Dobrze wiedziałaś Katy, że ja czegoś takiego nie toleruję! Żyjecie nie według wiary! Ja.. nie, ja tego po prostu nie toleruję i nie będę tolerować. Katy mówiłem ci zanim wyjechałaś, żebyś nie wróciła mi tutaj z brzuchem. A tym bardziej nie z kimś kto jest sławny. Tacy ludzie nie zapewnią ci stu procentowej przyszłości. Nie wiadomo też, czy on nie jest z tobą tylko do łóżka! Takim ludziom nie można ufać! - czy ja się przesłyszałam?! Ręka Harry'ego odsunęła się od niej i niespokojnie wystukiwała jakiś nieznany rytm na stole paznokciami. Czekałam, aż wybuchnie. Wiedziałam, że za chwilę to zrobi, zbyt dobrze go znałam. Czułam się cholernie źle z tym wszystkim.
Wcale się nie pomyliłam.. Harry uderzył ręką w stół i podniósł się z krzesła, patrząc groźnie na mojego ojca.
- Wypraszam to sobie! Te słowa, które pan w tym momencie wypowiedział, są kompletnym kłamstwem i powinienem czuć się urażony. Ale tego nie robię, bo próbuję być wyrozumiały i zrozumieć pańskie zachowanie. Skąd pan może wiedzieć, co ja czuję? Nie zna mnie pan i raczej już nie pozna! A teraz.. przepraszam, po prostu ja nie mam siły dalej tutaj być i rozmawiać. - po tych słowach po prostu wyszedł, najpierw patrząc na mnie. Mój ojciec przegiął. Ostro przegiął. Nie wyobrażam sobie, co Harry teraz musi czuć. Podniosłam się i bez słowa pobiegłam na górę. Nie miałam ochoty na niego w ogóle patrzeć. Trochę szkoda, że ten wieczór musiał się tak skończyć, ale cóż.. musieliśmy o tym powiedzieć, nikt nie wiedział, że mój "kochany" tatuś tak się zachowa. Tego się nie spodziewałam. Weszłam do pokoju, zobaczyłam Harry'ego siedzącego na łóżku, z twarzą schowaną w dłoniach. Było mi wstyd, cholernie wstyd. Jego marynarka leżała na komodzie, a on sam siedział w do połowy rozpiętej koszuli. Usiadłam zaraz za nim zaczynając masaż jego pleców, by choć trochę poczuł się lepiej.
Rozpięłam mu koszulę do końca i zrzuciłam ją gdzieś na bok. Delikatnie masowałam jego barki.
- Przepraszam.. - szepnęłam mu do ucha, składając na nim pocałunek. Czułam się.. nie potrafię tego nazwać. Po prostu bardzo źle i nie da się tego określić słowami.
- Nie masz za co przepraszać, kochanie. - odwrócił się do mnie i przeniósł mnie na swoje kolana, mocno przytulając.



----------------------------------------------------------------------------------
Witam!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał!
Cóż.. wyszło jak wyszło haha :) 
Dziękuję za 11 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! <3
Jesteście kochani :)
Pod ostatnim rozdziałem wprowadziłam zasadę -
10 komentarzy = nowy rozdział i właśnie dalej ona obowiązuje :)
Jeśli są jakieś błędy, z góry przepraszam :)
No to chyba tyle..
Czekam na Wasze komentarze :)
Pozdrawiam ♥