środa, 21 maja 2014

Rozdział 57. ♥ "Co mu powiedziałeś?"

*Harry*

Patrzyłem na nią i.. w sumie zastanawiałem się nad wszystkim. Od samego początku, wszystko pamiętałem. Jak się poznaliśmy, jak wyznałem jej miłość, jak pierwszy raz się pokłóciliśmy, jak byłem zazdrosny, jak zamieszkaliśmy razem, jak się jej oświadczyłem i teraz niedawno jak się dowiedziałem, że jest w ciąży. Katy jest najlepszym co mnie mogło w życiu spotkać. A ja, zdradzając ją, popełniłem największy błąd na świecie. Gdybym tylko tyle nie wypił, gdyby chłopaki mnie na to nie namówili, wszystko byłoby w porządku. Ale nie myślmy o tym teraz, wybaczyła mi na szczęście. Podziwiam ją, że to zrobiła. Nie wiem jakbym postąpił na jej miejscu. Teraz muszę się zająć nią, naszym dzieckiem, które za parę miesięcy przyjdzie na świat i całą naszą rodziną, którą zaczynamy tworzyć. Myślałem już nad naszym ślubem i niedługo muszę zacząć ten temat. Jednak chyba nastąpi to dopiero po tym, jak dziecko przyjdzie na świat. Ślub, tak naprawdę jest tylko napisem na papierku według mnie, najważniejsza jest nasza miłość, która ciągle kwitnie, a nie to co ludzie powiedzą. Owszem, zazwyczaj jest tak, że najpierw ślub, potem dziecko, ale jak widać nie zawsze. Każdy inaczej żyje, według swoich zasad. Mam gdzieś, to co powiedzą inni. Oczywiste jest to, że opinia naszych fanek jest również ważna, ale oczywiste jest również to, że kocham Katy najbardziej na świecie i nigdy, przenigdy bym z niej nie zrezygnował. Nawet jeśli fanki, by jej nie lubiły. One muszą zrozumieć, że ja niestety już dorosłem. Chociaż w małym stopniu, w końcu zostanę tatą. Nie powiem, stres jest przed tym, jak zareagują, gdy się dowiedzą, ale kiedyś chyba w końcu trzeba to ujawnić, tak? Boję się, to prawda. Gdy tak rozmyślałem, nie zauważyłem, że moja kruszynka usnęła. Nie wiem co bym bez niej zrobił. Ona znowu chciała mnie zostawić, nie wiem dlaczego. Przecież dobrze wiedziała, że kocham ją najbardziej na świecie. Nie chciała mi niszczyć kariery, nie niszczy. Fani zrozumieją. Muszą.
Ucałowałem jej czoło, przytulając mocniej do siebie. Chciałem już stąd wyjść, wrócić do domu i odpocząć w spokoju. Chciałem wyjść do tych dziewczyn marznących na mrozie, ale nie mogłem. A to wszystko przez tą pieprzoną nogę. Martwiłem się o te dziewczyny, potem będą przeze mnie chore. Oczywiście doceniam to, że siedzą tam i czekają, ale to trochę nieodpowiedzialne. Wziąłem telefon, wszedłem na Twittera i postanowiłem napisać krótką wiadomość na ten temat. "Dziewczyny siedzące przed szpitalem, proszę Was, wróćcie do domu. Nie ma sensu tutaj dalej czekać, ja i tak nie mogę do Was wyjść. Wkrótce się zobaczymy, ale nie teraz. Przepraszam, martwię się o Was"
Mam nadzieję, że zrozumieją, że się o nie martwię. Odpisałem na sporo wiadomości od fanów i wstawiłem zdjęcie na Instagrama z widokiem na te ohydne białe ściany, okno i głupie kabelki przypięte do mnie.
Od razu uśmiechnąłem się, kiedy zapytano o Katy.

'Gdzie jest Katy?'

'Katy jest obok mnie, leży ze mną :)" 

Wszyscy zasypali mnie pytaniami - w sumie jak zwykle, ale teraz dotyczące mojego zdrowia, czemu jestem w szpitalu, dotyczące kariery, nawet było coś takiego, że kończę karierę, bo będę jeździł na wózku. Chore. Ludzie chyba naprawdę nie mają co wymyślać. Gdy wyjdę ze szpitala, napiszę co mi się stało, ale nie teraz. Szczerze, to nie mam na to jakiejkolwiek ochoty.
- Co robisz? - usłyszałem cichy, zaspany głos dziewczyny leżącej obok mnie. Obudziła się, a może nawet nie spała. Objąłem ją mocniej i pocałowałem w czoło.
- Odpisuję na Twitterze. - odpowiedziałem, a ona przysunęła się do mnie bardziej i spojrzała na ekran telefonu. Pokiwała głową, delikatnie się uśmiechnęła i ponownie zamknęła zaspane oczy. Na moją twarz od razu wkradł się uśmiech. Była taka piękna.
- Kochanie? - zapytałem odkładając telefon na szafkę. Otworzyła oczy patrząc na mnie wyczekująco. - Może pojedziesz już do domu? Prześpisz się, zjesz coś. Ja zaraz będę szedł na badania, więc raczej nie będziesz siedziała sama. - odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho. Przewróciła się na plecy i przetarła oczy.
- Nie chcę cię zostawiać. - odparła i spojrzała na mnie.
- Przyjedziesz później, jest jeszcze wcześnie. Proszę. - uśmiechnąłem się do niej słodko. Nie to, że nie chciałem, by tutaj była. Chciałem, by wróciła do domu i trochę odpoczęła. A tutaj się tylko męczy.
- Dobra, w porządku. W sumie praktycznie od paru dni nie spałam, może to trochę pomoże. - podniosła się z łóżka, stając na równe nogi. Tak bardzo chciałbym wrócić z nią.
- Ale przyjedź potem. - powiedziałem łapiąc za jej dłoń.
- Przyjadę. - uśmiechnęła się, co ja od razu odwzajemniłem. Dziewczyna ubrała się w kurtkę i buty, po czym poprawiła jeszcze włosy.
- Do zobaczenia potem. - pocałowała mój policzek, a ja się uśmiechnąłem. Wyszła zostawiając mnie samego. Kurcze, od razu uderzyło we mnie takie uczucie samotności. Chciałbym ciągle być przy niej, czuć jej bliskość, ale jak na razie niestety to niemożliwe. Jakiś czas później do sali wszedł lekarz, który powiedział, że teraz udamy się na badania.

*Katy*

Wyszłam ze szpitala, na szczęście wszędzie było cicho. Nikogo nie było, faktycznie tak jak mówiłam te dziewczyny porozkładały sobie te namioty i śpią w nich. Nienormalne. Kiedy wsiadałam już do swojego samochodu, usłyszałam swoje imię wołające z tyłu. Odwróciłam się, a cztery dziewczyny, które widać były bardzo zmęczone, podeszły do mnie. Szkoda mi ich. Od razu jakiś ochroniarz podszedł.
- Wszystko w porządku? - zapytał. Nie chcę tak, żeby każdy kontrolował to co robię, chcę porozmawiać sama z tymi dziewczynami.
- Tak, możesz iść. - skinął głową i odszedł, a ja przeniosłam swój wzrok na dziewczyny.
- Katy, co z Harrym? - zapytała od razu jedna. Myślałam nad odpowiedzą, bo nie wiedziałam czy mogę im jej udzielić. Westchnęłam głośno.
- Z Harrym wszystko w porządku. Myślę, że nie mogę wam powiedzieć, ale obiecuję, że niedługo dowiecie się więcej. - posłałam im uśmiechy, a one je odwzajemniły.
- A.. mogłabyś nam to podpisać i w ogóle zrobić sobie z nami zdjęcie? To nasze marzenie. - myślałam, że się za chwilę rozryczę. "To nasze marzenie". Ale kurcze. Przecież ja stałam się sławna tylko dlatego, że jestem dziewczyną Harry'ego. To nie fajne.
Przystałam w końcu na ich propozycje podpisując kartki i robiąc z każdą zdjęcia.
Te dziewczyny wyglądały naprawdę na wykończone, czemu po prostu nie wrócą do domu?
- Jak długo tutaj jesteście? - zapytałam oddając podpisaną kartkę.
- Od wczorajszego popołudnia. - odpowiedziały zgodnie. Pokiwałam głową.
- Dlaczego nie wrócicie do domu? Tak samo jak reszta dziewczyn, Harry naprawdę się o was martwi, nie chce, byście zachorowały. Napisał tą wiadomość na Twitterze, proszę przekażcie wszystkim. Wróćcie do domu, nie ma sensu dalej tutaj czekać, bo Harry jak na razie i tak nie wyjdzie ze szpitala, ani przed szpital, a raczej żaden z chłopców również się nie pojawi, bo niestety są w studiu. Na pewno się dowiecie jak będzie wychodził. - uśmiechnęłam się do nich miło. - Pewnie teraz będziecie mówić, że się wymądrzam czy coś, ale nie.. - zaśmiałyśmy się wszystkie. - Po prostu chcemy waszego dobra.
Wszystkie zgodnie pokiwały głowami, mam nadzieję, że chociaż trochę coś zrozumiały, że lepiej wrócić do domu, niż tu marznąć.

*Tydzień później*

Minął tydzień odkąd Harry się wybudził. Dzisiaj miał już wyjść ze szpitala. Przed budynkiem znajdowało się chyba z 300 fanek, może więcej. Chłopcy nie mogli się pojawić, ale obiecali, że przyjadą do nas później. Wzięłam jego torbę, pewnie gdyby nie miał kuli, sam by nią niósł, ale teraz ja musiałam wyręczać go we wszystkim. Nie przeszkadzało mi to. Ubraliśmy się w kurtki, odebrałam wypis od lekarza i wspólnie ruszyliśmy w stronę wyjścia.
- Przygotuj się na wielki pisk, nie widziały cię długo. - zaśmialiśmy się, otworzyłam przed nim drzwi, ale on nie przeszedł. Zatrzymał się w miejscu patrząc na mnie. Przeniosłam swój wzrok na jego twarz, a on niespodziewanie złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Wariat. Niekontrolowanie zachichotałam, po czym wyszliśmy. To, co się wtedy tam działo, było nie do opisania. Gdyby nie dziesiątki ochroniarzy, już dawno bylibyśmy zgnieceni. Na szczęście były barierki. Harry postanowił stanąć na jakiś czas z fankami, podpisać im różne kartki pomimo jego nogi. Poszłam do samochodu i włożyłam do tyłu jego torbę, kiedy poczułam rękę na tali, od razu pomyślałam, że to Harry, ale jednak się myliłam. To był ochroniarz, jakiś młody. Czemu on mnie dotyka. Od razu strąciłam jego rękę, kiedy chciałam coś powiedzieć, on się odezwał.
- Harry chce, żebyś przyszła do niego. - odezwał mi się do ucha. Koleś, nie lubię cię i się ode mnie odsuń. Poważnie, jakiś chory. Skinęłam głową i najpierw zamykając samochód, szybko podeszłam do Harry'ego. Złapał mnie w tali i schylił się, by powiedzieć mi coś do ucha.
- Te cztery dziewczyny chcą ci podziękować. - spojrzałam na te dziewczyny, z którymi rozmawiałam tydzień temu. Płakały, ale były uśmiechnięte.
- Dziękujemy Katy. - brunetka złapała mnie za rękę i przez barierkę mnie przytuliła. Potarłam ręką jej plecy, a ona tuliła mnie mocniej do siebie. Musiałam stać na palcach, bo barierki były wysokie. Chwilę później jedna się ode mnie odsunęła, a potem druga z tych wspaniałych dziewczyn przytuliła mnie. Obiecałam im, że się jeszcze z nim zobaczą, i tak jest.
W końcu wróciliśmy do samochodu, ale Harry jeszcze się wrócił, nie wiem po co, pytałam się go, ale on po prostu wysiadł i poszedł w stronę ochroniarzy. O kurde. Czyżby on widział, jak ten koleś mnie objął? W sumie, cieszyłabym się.
Przez okno zobaczyłam jak z nim rozmawia, po chwili nasze oczy się spotkały. Posłał mi wredny uśmieszek, a ja odwróciłam wzrok. Chwilę później do samochodu wrócił Harry, nie miał problemu z wsiadaniem.
- Czemu z nim rozmawiałeś? - zapytałam patrząc na niego. Ciężko oddychał i patrzył w drugą stronę.
- Bo mnie wkurwił. Niech wie, że nikt nie ma prawa cię dotykać, oprócz mnie. - w końcu przeniósł swój wzrok na moją twarz. Jego głos był stanowczy i głośny. Odpaliłam samochód i ruszyłam w stronę domu.
- Oh, już nie przesadzaj. Przyznam, mnie też on wkurza, ale już zostaw go w spokoju. W ogóle co mu powiedziałeś?
- Żeby spierdalał od ciebie, bo jak nie, to wtedy ja z nim porozmawiam. - zaczęłam się śmiać. Niby słodkie, że jest o mnie zazdrosny i w ogóle, ale z drugiej śmieszne jak on straszy tych chłopaków. A to przecież był jego znajomy, na pewno się już widzieli wcześniej, to ochroniarz.
Pokręciłam głową i w ciszy dojechaliśmy do domu.


*Rozdział niesprawdzany, przepraszam jeśli są jakieś błędy!*


---------------------------------------------------------------------------------------
Cześć.
Trochę nie pasuje to przywitanie, więc powiem Witajcie Moi Kochani. :)
Tak lepiej.
 Wiecie, troszkę się zawiodłam. Wiecie dlaczego?
Pod ostatnim rozdziałem było tylko 5 komentarzy. Serio.
Dawniej było jakoś 8-9, a teraz ledwo 5.
To smutne.
Ale mam nadzieję, że teraz będzie lepiej!
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał :)
W ogóle przepraszam, że tak długo nie było, ale pisałam już w przed ostatniej notce coś na temat dodawania rozdziałów.
Po lewej stronie zamieszczę niedługo pewne aktualności dotyczące dodawania rozdziałów itp.
Tam będą wszelkie informacje, jakby coś.
Dobra to na tyle, mam nadzieję, że będzie więcej komentarzy!
Do następnego.
Kocham Was ♥

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 56. ♥ "Kłamiesz, powiedz prawdę".

Siedziałam już pod tą salą, nie wiem ile godzin, ale nadal nigdzie nie poszłam. Nie byłam sama, został ze mną Niall i Louis. Chłopcy zabrali Josha do nas do domu, a my zostaliśmy. Anne i Gemma niestety musiały pójść, ale jesteśmy w stałym kontakcie, jeśli by się coś działo. Powiedziały, że będą jutro. Prawie usypiałam na ramieniu Niall'a, kiedy nagle z sali wybiegły dwie pielęgniarki, krzycząc do lekarza, który stał na końcu korytarza. Byłam przerażona. Do sali Harry'ego zbiegło się chyba 3 lekarzy, a po chwili wywozili go. Od razu podbiegłam do niego, złapałam za rękę, ale Louis odciągnął mnie na bok. Nie! Wyrywałam się, ale on nadal mocno mnie trzymał.
- Zostaw mnie, Louis! - krzyknęłam.
- Katy, uspokój się, Harry będzie miał teraz operację, wszystko będzie w porządku, nie możesz tam wejść - patrzył mi w oczy trzymając mnie za ramiona. Ogarnęłam swój umysł, a nie jednak nie.
- A co jeśli umrze? - zapytałam i od razu wybuchłam głośnym płaczem, a on przytulił mnie do siebie. Niall podszedł do nas i pogłaskał mnie po plecach. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć, gdybym nigdzie nie wyjechała, wszystko by było w porządku. To moja  wina, to ja źle zrobiłam. W sumie, tak naprawdę nie wiem nawet jak doszło do wypadku. Wiem tylko, że był to wypadek samochodowy, nic więcej. Postanowiłam o to zapytać chłopców. Odsunęłam się od ciała Louis'a, otarłam łzy i spojrzałam na każdego z nich po kolei.
- Jak do tego doszło? - patrzyłam na każdego, aż w końcu Liam się odezwał.
- Prawdopodobnie Harry chciał wyprzedzić inny samochód, może nie byłoby tak źle, gdyby jechał wolniej, bo jechał naprawdę szybko, nie zdążył wyhamować i zderzył się czołowo. Osobie, która siedziała w tamtym samochodzie nic poważniejszego się nie stało, tylko poobijany, ale Harry niestety gorzej to przeżył..
- Po co on się tak śpieszył? - zapytałam i usiadłam na krześle chowając twarz w dłonie.
- Chyba jechał do nas, bo było to niedaleko naszego domu. Nie wiemy po co, ale myślę, że chciał.. - przerwał mu mój telefon. Drżącą ręką wyciągnęłam go z kieszeni i nawet nie patrząc, odebrałam.
- Katy, gdzie jesteś?! - rozpoznałam głos Jessiki. Była zdenerwowana. - Wiesz o tym, że Harry miał wypadek? - zadała szybko następne pytanie. Wieści chyba szybko się rozchodzą.
- Jestem w Londynie, wiem - odezwałam się cicho. Chłopcy spojrzeli na mnie zdezorientowani.
- Boże, jak to?! Kiedy przyleciałaś?! - czemu ona tak potwornie krzyczy, kobieto przestań..
- Proszę nie krzycz tak, głowa mnie boli.. Przyleciałam niedawno, jestem w szpitalu - moja głowa po prostu pękała, tak cholernie mnie bolała.
- Co z nim? Wiesz co tutaj się dzieje?! Jestem przed szpitalem, te dziewczyny powariowały! Krzyczą, płaczą wszystko naraz! - faktycznie było słychać jakieś piski i płacze, na pewno odeszła gdzieś na bok.
- Poczekaj, zejdę tam i wejdziesz ze mną - dziewczyna odpowiedziała krótkie "czekam" po czym ja wstałam, schowałam telefon i ruszyłam w stronę końca korytarza.
- Gdzie idziesz? - zapytał Josh, odwróciłam się do niego.
- Jessica jest przed szpitalem, idę po nią - Josh podbiegł do mnie i powiedział tylko "idę z tobą", a ja wzruszyłam ramionami i po prostu bez słowa ruszyłam przed siebie. W pewnej chwili nie wiedziałam co się dzieje, zrobiło mi się ciemno przed oczami, zakręciło mi się w głowie, czułam, że upadam.
- Katy! Jezu, teraz ty! Chłopaki idźcie po kogoś!

*Harry*

Słyszałem głosy, piski, wszystko. Nie oddychałem, byłem do czegoś przypięty. Nie chciałem umierać, nie mogłem zostawić Katy samej. Przez chwilę poczułem dotyk na swojej dłoni, ale tylko przez parę sekund. Krzyki, tylko to słyszałem. Potem po prostu zamknąłem oczy.


Ocknąłem się kiedy byłem z powrotem na sali, panowała tutaj cisza. Nie wiem ile spałem, ale czułem się.. trochę osłabiony, ale dobrze. Byłem sam, chyba. Otworzyłem swoje oczy, ale od razu je zamknąłem, musiałem przyzwyczaić się do jasności.
- Harry - usłyszałem szept. To Katy. Jest tutaj. Przy mnie. Złapała mnie za rękę i przyciągnęła do swoich ust, delikatnie ją całując. Uśmiech od razu wstąpił na moją twarz, gdy poczułem jej dotyk. - Boże, jak się czujesz? - spojrzałem na jej twarz, wyrażała ona tylko ulgę. Ile ja do cholery spałem?! Gdzie są chłopcy?!
- Nie jest źle, ile spałem? - zapytałem, miałem chrypę.
- 5 dni. Cholerne 5 dni. Ja prawie umarłam, rozumiesz? - w jej oczach pojawiły się łzy. Leżałem tutaj od 5 dni, matko.
- Dlaczego? - nie wiedziałem co mam rozumieć, gdy powiedziała "ja prawie umarłam".
- Z tęsknoty, bałam się o ciebie i jeszcze miałam coś tam coś tam, nie ważne - co?
- Katy, co miałaś? Co się stało? Powiedz mi - ścisnąłem jej dłoń mocniej, zauważyłem, że po jej policzkach spłynęły dwie pojedyncze łzy.
- To naprawdę nic takiego, po prostu zemdlałam i..
- Kłamiesz, powiedz prawdę.
- Harry, teraz poważnie mówię prawdę. Tak było, wtedy kiedy ty miałeś tą operację, szłam po Jessicę, która stała przed szpitalem, no i zemdlałam.. tak było naprawdę, możesz się zapytać chłopaków. - patrzyła mi w oczy, okej, niech będzie. Wierzę jej.
- Gdzie są chłopcy?
- Jest 6 rano, są w domu, zapewne jeszcze śpią. - uśmiechnęła się do mnie, a ja to odwzajemniłem.
- Czemu jesteś tutaj tak wcześnie? - naprawdę chciało jej się tutaj przyjść o 6 rano?
- Nie mogłam spać, więc przyszłam. Nie myślałam, że akurat teraz się obudzisz, ale bardzo się cieszę. Muszę iść zawołać lekarza, więc poczekaj tutaj chwilę. - pokiwałem głową, a ona podniosła się i wyszła. Głośno westchnąłem i spojrzałem za okno. Pewnie gdybym nie leżał na 3 piętrze, widziałbym moje piękne fanki. Teraz panowała wszędzie cisza, co się dziwić, było bardzo wcześnie. Do sali wróciła Katy, a za nią lekarz.
- Dzień dobry panie Styles, w końcu pan zawitał w świecie żywych - zaśmialiśmy się, a on podszedł do karty przy łóżku przeglądając ją. - Będziemy musieli wykonać parę potrzebnych badań, ale to jeszcze nie teraz. Jak się pan czuje?
- W porządku, myślałem, że będzie gorzej, ale jest naprawdę ok - mężczyzna skinął głową, powiedział, że przyjdzie później i wyszedł, zostawiając nas samych.
- Wiesz co wasze fanki wymyśliły?
- Co?
- Porozkładały sobie namioty i śpią przed szpitalem - moje usta uformowały się w kształcie litery "o". Dosłownie. Chciałem w tym momencie wyjść do każdej z nich i je mocno przytulić. Podniosłem się siadając, a Katy od razu wstała zatrzymując mnie.
- Harry nie możesz nigdzie iść - głaskała moje ramie.
- Niby czemu?
- Musisz mieć kule, albo na wózku. W ogóle nie ma opcji, żebyś teraz się podnosił i wychodził do nich. Jesteś w piżamie, na dworze jest zimno, winda jest zepsuta, nie możesz. Jak zrobią ci badania, kiedy uzyskasz pozwolenie, może dopiero wtedy. Ale teraz jest jeszcze za wcześnie, jeśli chcesz coś im przekazać, możesz po prostu przez Twittera, czy coś, ale nie tak. W czwartek może, albo jutro. - uśmiechnęła się do mnie miło, a ja głośno westchnąłem i ponownie się położyłem.
- To chociaż ty się obok mnie połóż, czuję się samotny - zrobiłem smutną minkę, a ona się zaśmiała.
- Nie wiem czy mogę..
- Nie marudź, tylko chodź tu - odchyliłem kołdrę, a ona zdjęła buty i wślizgnęła się obok mnie. Boże, jak dobrze się wtedy czułem. Znów miałem ją przy sobie, mogłem się do niej przytulić, pocałować. Kocham to uczucie. Objąłem ją i przyciągnąłem do siebie najbliżej jak się tylko dało.
- Boli cię coś? Nie chcę, żeby cię bolało jak dotknę, czy coś.. - to było słodkie, jak się o mnie martwi.
- Nie, nic mnie nie boli. Możesz mnie już w końcu przytulić? Powoli umieram. - zaśmialiśmy się, i w końcu dostałem to, czego najbardziej pragnąłem. Jej ciepła.



---------------------------------------------------------------------------------
Turututu
wróciłam :)
W końcu haha
Jak rozdział hmm?
Może być?
Mam nadzieję, że się Wam spodobał.
Nic więcej nie dodaję. XD
Liczę na Wasze komentarze!
Do następnego :)
Pozdrawiam ♥

niedziela, 4 maja 2014

Ważna informacja.

Proszę Was o przeczytanie tej notki, bo jest ważna.
Nie czyta Was dużo, nie piszę jakoś super wyśmienicie, ale dziękuję tym co stale są ze mną. A jeszcze bardziej tym, co zawsze komentują. Jednak właśnie teraz pojawiło się coś takiego, że coraz częściej zastanawiam się nad tym, by zawiesić tego bloga, albo po prostu zakończyć. Teraz nie chodzi tutaj tylko o komentarze, ale też o motywację, której nie ukrywam nie mam. Straciłam jakąkolwiek motywację do pisania. Nie chcę robić nic na siłę, bo nie będzie to w nawet najmniejszym stopniu dobre. Mam nadzieję, że zrozumiecie, może Wasze komentarze w czymś pomogą?
Rozdziały nie będą pojawiać się regularnie, jak do tej pory.
Jak widać, ja też jestem człowiekiem i mam życie prywatne. Przepraszam Was, za to co się teraz dzieje. Za te komplikacje, może niedługo uda mi się napisać ten nowy rozdział dla Was, możliwe, że będzie w tym tygodniu. To zależy od tego ile będę miała czasu wolnego.
To chyba na tyle, nie chcę zawieszać, po prostu chcę powiedzieć, że nowe notki nie będą tak często jak zwykle.
Jeśli macie jakieś pytania, obok jest zakładka "kontakt" i tam możecie napisać, albo tutaj w komentarzu.
Pamiętajcie, że Was kocham. ♥

piątek, 2 maja 2014

Nowy blog!

Hej! Tak jak pisałam, zajęłam się trochę tym nowym blogiem i jest!
Pojawił się już pierwszy rozdział, jednak nadal czekam na mój szablon. Złożyłam dwa zamówienia na dwóch różnych blogach i minęły chyba 2 tygodnie, a nadal nie ma.
Więc, postanowiłam już zacząć i tak oto jest :)
Jest to opowieść o Harrym, ale nie takim zwykłym Harrym, wiecie haha XD
Tam jest punk ;)
Tutaj taka fabuła mniej więcej:


17 letnia Jade Parker prowadzi spokojne życie, dopóki na jej tor nie wchodzi on. 
Harry Styles - 21 letni złodziej, zabójca. Zabija niewinnych ludzi z zimną krwią.
Postanawia się zemścić. 
Pewnego dnia, porywa Jade i zamyka ją w swoim domu.
Jej rodzina, przyjaciele nikt nie wie co się z nią stało. Ale ojciec zaczyna podejrzewać.
"On wrócił i zabrał mi to co mam najcenniejsze" 

Nikt nie wie co on chce zrobić. 
A niedługo się dowiedzą.
"Będzie mnie błagał, bym przestał" 

Jade jest uwięziona w jego wielkim domu, musi żyć z zabójcami i pracować w gangu. 
Chcesz zobaczyć co się stanie dalej? 
Dowiesz się czytając http://youllbemybaby-fanfiction.blogspot.com/


No to chyba na tyle.
Na dole macie rozdział 55 jakby coś!
Zapraszam Was serdecznie na You'll be my, baby!
Kocham Was ♥

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 55. ♥ "Nie zostawiaj mnie".


*
Katy*
Moja mama już o wszystkim wiedziała. Nie była na mnie zła, cieszyła się, że jestem w ciąży. Jednak nie popierała tego, że wyjechałam i zostawiłam samego Harry'ego. Że jak on może się teraz czuć. Zapewne po prostu nie chce ze mną rozmawiać, ma mnie w dupie. Nie wiem co mam robić, jak na razie na pewno zostaję w Polsce. Całe szczęście, że tata wyjechał na tydzień do pracy. Gdyby mnie tutaj zobaczył samą, zaryczaną.. musiałabym się tłumaczyć i wyszłaby z tego niezła awantura. I jeszcze pewnie na dodatek kazałby mi wrócić do Anglii. Więc.. prędzej czy później i tak musiałam tam wrócić.
Leżałam na łóżku, z laptopem i kakaem. Mama przychodziła do mnie co jakiś czas, Josh wyszedł gdzieś z kolegami. Nie miałam co robić, nudziło mi się. Co chwilę przychodziły mi różnie wiadomości na Twitterze, Asku czy Facebooku dotyczące mojego wyjazdu. Widocznie, zdjęcia już dotarły. Cóż, jak na razie nic nie będę mówić. Weszłam na profil Harry'ego - tak z ciekawości - najnowszy wpis "Come back." Czy to miało być do mnie? Chyba nie było nikogo innego, do kogo mógł to napisać. Hm, może jednak się o mnie chociaż trochę martwi. No tak, nic mu w ogóle nie powiedziałam. Tylko, że wyjeżdżam i tyle. Nie wiem co mogłam robić, więc po prostu wstałam, wyłączyłam komputer, ubrałam się w jakąś cieplejszą bluzę i wyszłam z deską na dwór. Zachciało mi się pojeździć w skateparku. Chociaż tyle, że był blisko domu. No nie, czemu mnie to musi spotykać? Na ławce zauważyłam grupkę chłopaków, a między innymi Oscara. Błagam nie. Nałożyłam na głowę kaptur, zakryłam się bardziej czapką i poszłam pojeździć. Dawno już tego nie robiłam, ale świetnie było znów czuć to coś. 
- Katy to ty? - usłyszałam głos jednego z chłopaków. O cholera, co mam zrobić. Nie odwracaj się, udawaj, że nic nie słyszałaś. Jednak po chwili wołanie się powtórzyło. Dobra, raz kozie śmierć. Odwróciłam się w ich stronę, czekając co powiedzą. Oscar miał szeroko otwarte oczy, a reszta, w sumie bardzo podobnie. Chłopak podniósł się stając przede mną, a po chwili mocno mnie przytulił. Co on w ogóle robi?! To, że przyjechałam do Polski, to nie znaczy, że do niego! Odepchnęłam go mocno od siebie, a on zdezorientowany spojrzał na mnie.
- Kotku, co się dzieje? Nie chcesz się przytulić? - kpił ze mnie. Ale on jest wkurzający. Odsunęłam się od niego i cofnęłam o kilka kroków. Jednak nie do końca, bo zderzyłam się z czyimś torsem.
- Masz kurwa jakiś problem? - głos całkowicie nieznany, o co chodzi?


*Harry*


Na następny dzień, pierwsze co, to pojechałem do studia. Miałem cholerną nadzieję, że tam jest. Że nic jej się nie stało i jest cała. Wszedłem do budynku, ale zobaczyłem tylko 4 dziewczyny. Nie ma jej..
- Harry? A co ty tutaj robisz? - zapytała, sorry, ale nie ogarniałem trochę, jak one wszystkie mają na imię.
- Jak to co? Nie wiecie gdzie jest Katy?! - krzyknąłem, a one zdezorientowane spojrzały na mnie.
- To ty nic nie wiesz? Harry, nie wiemy, czy możemy ci powiedzieć, gdzie ona jest - aha, czyli one wszystko wiedzą.
- Błagam, powiedzcie mi! Zrobię co tylko chcecie, ale proszę powiedźcie mi, ona wyszła tak po prostu, napisała list i wyleciała, albo wyjechała gdzieś. Jestem zdezorientowany, nie wiem nic, gdzie ona jest, czy wszystko w porządku. Cholernie się o nią boję, proszę powiedzcie mi - uklęknąłem przed nimi, poważnie. Musiało to dziwnie wyglądać, ale to zrobiłem. Mógłbym polecieć nawet na koniec świata, żeby ją odnaleźć. Każda z nich spojrzała po sobie, aż w końcu jedna powiedziała.
- Wyjechała do Polski - odezwała się cicho, a ja wstałem i wszystkie mocno uścisnąłem. Wybiegłem z budynku, najpierw głośno krzycząc do każdej dziękuję. Okej, teraz muszę zdobyć adres. Louis! On był już kiedyś u niej. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę domu chłopaków. Nie patrzyłem na prędkość, nie miałem czasu. Musiałem ją znaleźć, teraz. No cóż, los mi całkowicie nie sprzyjał. Gdy jechałem około 150 km/h, zauważyłem, że wprost na mnie jedzie jakiś inny samochód. O kurwa, co teraz. Słyszałem jak moje serce bije, jak najmocniej tylko się dało, wcisnąłem pedał gazu, by zahamować, ale nie udało się, za późno. Nie miałem nigdzie też skręcić. Samochód uderzył z wielką siłą, a ja uderzyłem głową o szybę. Miałem wrażenie, że spadam w głęboką otchłań.

*Katy*

Dali mi spokój, na szczęście. Do tej pory, nie wiem kim jest ten chłopak, ale okej. Włożyłam słuchawki w uszy i po prostu dałam się ponieść. Poczułam, że mój telefon dzwoni. Odpięłam słuchawki i odebrałam połączenie. Liam?
- Halo? - odezwałam się i oparłam się o barierkę.
- Katy, ty musisz tutaj... - zaczął, ale chyba ktoś mu wyrwał telefon, po chwili usłyszałam piskliwy głos Louis'a. On się dosłownie darł.
- KATY WRACAJ TUTAJ DO CHOLERY JASNEJ, HARRY MIAŁ WYPADEK, NIE WIADOMO CO Z NIM, SŁYSZYSZ KURWA, WRACAJ JAK NAJSZYBCIEJ, MUSISZ TU BYĆ - krzyczał, a ja byłam w szoku. Jak to wypadek? Nie byłam w stanie nic powiedzieć - KATY, SŁYSZYSZ MNIE? WRACAJ TUTAJ SZYBKO, JAK BĘDZIESZ W LONDYNIE ZADZWOŃ, KTOŚ PRZYJEDZIE PO CIEBIE NA LOTNISKO - rozłączył się. Gdybym nie opierała się o barierkę, na pewno bym upadła. Kręciło mi się w głowie, ale po chwili wszystko się ogarnęło. Harry miał wypadek, nie wiadomo co z nim, może nie przeżyć. Muszę tam wrócić, jak najszybciej. Nie mogłam praktycznie stać na nogach, postanowiłam zadzwonić do Josha.
- Josh, gdzie jesteś?! - krzyknęłam, że ludzie się na mnie zaczęli patrzeć, ale miałam to gdzieś.
- Niedaleko skateparku, a co? Coś się stało, czemu masz taki głos?
- Przychodź tu, widzę cię, lecisz ze mną do Londynu, sama tego nie zrobię, Harry miał wypadek, błagam cię, szybko - w dupie miałam to, że był środek roku szkolnego. On musiał tam ze mną lecieć. Rozłączyłam się nie dając mu możliwości głosu. Zobaczyłam go, szedł szybkim krokiem z dwójką kolegów. Wzięłam deskę i pobiegłam w jego stronę, chwyciłam go za rękę, nic nie mówiłam, on tylko krzyknął coś do kumpli i tyle. Wróciliśmy do domu, mama siedziała w kuchni. Poprosiłam Josha, by jej wytłumaczył, po czym pobiegłam na górę, schowałam swoje rzeczy do torby, zasunęłam ją i zbiegłam na dół. Josh też szybko poszedł się spakować, o dziwo mama się zgodziła, by leciał ze mną. Po parunastu minutach, zszedł z góry z walizką. Mama zawiozła nas na lotnisko, wcześniej sprawdziłam, że lot był akurat o 14:50, więc okej. Zdążyliśmy idealnie, pożegnaliśmy się z mamą, po czym po prostu pobiegliśmy do odprawy. Po paru godzinach lotu, byliśmy na miejscu. Zgodnie z prośbą Louis'a, zadzwoniłam do niego.
- Jesteśmy, przyjeżdżaj na to lotnisko - powiedziałam od razu.
- Jesteśmy? Z kim jesteś? - zapytał szybko.
- Josh jest ze mną, przyjeżdżaj! - krzyknęłam i się rozłączyłam. Cała się trzęsłam, nie z zimna tylko z nerwów. Cholernie się o niego bałam, a co jeśli on tego nie przeżyje? Nie mów tak Katy, on będzie żył! Cholera, to moja wina. Mogłam nie wyjeżdżać do tej Polski, i wszystko byłoby w porządku. W końcu zobaczyłam samochód Lou, pobiegliśmy w tamtą stronę. Chłopak nawet nie zdążył wysiąść, przywitałam się z nim buziakiem w policzek, a chłopcy się poznali. Szybko przetransportowaliśmy się do szpitala. Zostawiłam wszystko w samochodzie i pierwsza wyleciałam jak torpeda z samochodu, najpierw pytając się Louis'a, w której sali jest. Biegłam jak najszybciej tylko mogłam, ludzie patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Jeszcze na dodatek to było na 3 piętrze, a winda się zepsuła. Kiedy już wbiegłam na korytarzu, w oddali zobaczyłam resztę chłopców, mamę Harry'ego i Gemmę. Kiedy one zdążyły tu dojechać? Pobiegłam w tamtą stronę i od razu podbiegłam do Niall'a, który akurat stał i mocno się w niego wtuliłam. Każdy był zaskoczony, że tak szybko dostałam się do Londynu. Przywitałam się z Anne i Gemmą, łzy zaczęły spływać mi po policzkach, kiedy zobaczyłam Harry'ego za szybą, przypięty do tych wszystkich kabelków i urządzeń. To moja wina, to przeze mnie tutaj jest.
- Co z nim? - zapytałam wyczekując odpowiedzi.
- Jeszcze nic nie wiemy, lekarz nie chciał nic powiedzieć. - odezwał się cicho Liam. Rozpłakałam się i usiadłam na krześle obok Zayna. Schowałam twarz w dłonie, opierając się na kolanach.
- To moja wina - mamrotałam, ciągle to sobie powtarzałam, co mnie jeszcze bardziej dołowało.
- Katy, nie mów tak. To nie jest twoja wina, jechał za szybko, zderzył się z kimś, wyjdzie z tego zobaczysz - Zayn, który siedział obok mnie, pocierał moje plecy próbując mnie uspokoić. Jednak na marne, za cholerę nie mogłam się opanować. Cała się trzęsłam. Gemma zaprowadziła mnie do łazienki, oparłam się o ścianę i zjechałam po niej w dół.
- Katy, uspokój się, słyszysz? On z tego wyjdzie, wszystko będzie w porządku - dziewczyna usiadła obok mnie, a ja oparłam swoją głowę o jej ramie. - I to nie jest twoja wina - dodała. - Poczekaj chwilę, pójdę po jakieś tabletki, zostań tu i nic nie rób - wyszła i dosłownie minutę później pojawiła się z tabletkami i kubkiem wody w ręce. Podała mi, a ja połknęłam to ohydne coś. Po jakimś czasie wyszłyśmy z łazienki, nieco się uspokoiłam. Ponownie usiadłam, między nami panowała cisza. Ale oczywiście, ktoś musiał ją przerwać. Z sali wyszedł lekarz, od razu wszyscy do niego podeszliśmy.
- Wy jesteście rodziną tego chłopaka, tak? - zapytał, a my wszyscy pokiwaliśmy głowami. - Powiem tak, jego organizm walczy, jest silny, da radę i wyjdzie z tego. Ma lekki wstrząs mózgu, złamany nos i troszkę mu się kości w stopie od naciskania gazu poprzestawiały prawdopodobnie. Wybudził się, może wejść tam tylko jedna osoba, na najwyżej 10 minut. Ciągle powtarza jedno imię "Katy", czy jest ktoś tutaj taki? - zapytał, a ja spojrzałam jeszcze bardziej na niego.
- Ja - odparłam cicho. Lekarz przeniósł swój wzrok na mnie i pokiwał głową.
- Może wejść jedna osoba, kto zatem idzie? Nie chcemy go przemęczać - powiedział, a wszyscy spojrzeli na mnie. Ja? Jak ja mam mu teraz spojrzeć w oczy? To moja wina, ja nie mogę.
- Katy idź - powiedziała Anne lekko popychając mnie w stronę drzwi. Wszyscy poparli jej słowo, a ja w końcu niepewnym krokiem weszłam do środka. Zamknęłam za sobą drzwi i powoli podeszłam do łóżka, po czym usiadłam na krzesełku obok. Gdy go zobaczyłam, po prostu łzy same spływały mi po policzkach. Złapałam jego dłoń w swoją, poczułam, że się poruszył. Przeniosłam swój wzrok jego twarz, patrzył na mnie.
- Katy - szepnął, ledwo słyszalnie - Jesteś tutaj - chyba nie mógł w to uwierzyć, że przyjechałam.
- Oczywiście, że jestem.. - mój głos się załamał, ponownie łzy wypłynęły na wierzch. Oparłam swoje czoło na jego miękkiej dłoni, całując ją.
- Nie płacz, czemu płaczesz? - zapytał cicho i delikatnie pogłaskał mój policzek. Nie mogłam tak na niego patrzeć, po prostu nie mogłam. Głowę miał owiniętą bandażem, nos tak samo, noga w górze. A to wszystko przeze mnie.
- Przepraszam Harry, to moja wina - wyszeptałam.
- Przestań - powiedział, ale ja zaprzeczyłam głową. Wiedziałam jaka jest prawda, każdy to wiedział, ale próbowali tylko mnie pocieszyć. - Czemu uciekłaś?
- Nie uciekłam Harry, tylko.. ja po prostu sądziłam, że tak będzie lepiej, że się rozstaniemy.. ale chyba zaczęłam w to wątpić - posłałam mu delikatny uśmiech ocierając łzy.
- Pocałuj mnie - zdziwiło mnie to, że chciał, bym go pocałowała. Bez wahania, podniosłam się, nadal trzymając go za rękę, wpiłam się w jego usta. To był leciutki, delikatny pocałunek. Wszystko utrudniało jeszcze opatrunek na nosie, więc nie było łatwo. Kiedy się od niego oderwałam, na jego twarzy zagościł uśmiech. Odwzajemniłam go i ponownie usiadłam.
- Wyjdziesz z tego - szepnęłam pocierając palcem skórę jego dłoni. - Chyba za chwilę będę musiała iść.. - jak na zawołanie, lekarz wszedł do sali.
- Niestety musi pani już wyjść, pacjent musi odpoczywać. Będzie trzeba jeszcze zrobić pewne badania, niedługo będziecie mogli się ponownie zobaczyć - powiedział, uśmiechając się lekko. Wstałam z krzesła puszczając dłoń loczka.
- Pa, Harry - pożegnałam się i już chciałam wyjść, kiedy usłyszałam ponownie jego głos.
- Nie zostawiaj mnie - odezwał się, spojrzałam na niego i lekarza. No cóż, musiałam wyjść.
- Harry ja naprawdę muszę już wyjść, zobaczymy się niedługo. Ja ciągle tutaj jestem, czekam - powiedziałam.
- To chociaż ostatnie buzi, proszę - spojrzałam na lekarza, a on kiwnął głową. Harry zachowywał się jak dziecko. Podbiegłam do niego, cmoknęłam go w usta i wyszłam. Słyszałam ciche "pa" i tyle. Wróciłam do moich przyjaciół, którzy od razu zasypali mnie pytaniami.




----------------------------------------------------------------------------------------------
NO TO ZASZALAŁAM Z TYM ROZDZIAŁEM, JAK SIĘ ROZPISAŁAM TO NIE MOGŁAM PRZESTAĆ XD
A teraz takie, przywitanie, hej :)
Tak, tak teraz będzie "KOMPLIKUJESZ, CO TY ROBISZ IDIOTKO"
No sorki, musiałam.
Jeśli są błędy, przepraszam, przepraszam, przepraszam :c
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał :)
Liczę na Wasze opinie :)
Piszcie w komentarzach.
Do następnego.
Kocham Was ♥