czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 55. ♥ "Nie zostawiaj mnie".


*
Katy*
Moja mama już o wszystkim wiedziała. Nie była na mnie zła, cieszyła się, że jestem w ciąży. Jednak nie popierała tego, że wyjechałam i zostawiłam samego Harry'ego. Że jak on może się teraz czuć. Zapewne po prostu nie chce ze mną rozmawiać, ma mnie w dupie. Nie wiem co mam robić, jak na razie na pewno zostaję w Polsce. Całe szczęście, że tata wyjechał na tydzień do pracy. Gdyby mnie tutaj zobaczył samą, zaryczaną.. musiałabym się tłumaczyć i wyszłaby z tego niezła awantura. I jeszcze pewnie na dodatek kazałby mi wrócić do Anglii. Więc.. prędzej czy później i tak musiałam tam wrócić.
Leżałam na łóżku, z laptopem i kakaem. Mama przychodziła do mnie co jakiś czas, Josh wyszedł gdzieś z kolegami. Nie miałam co robić, nudziło mi się. Co chwilę przychodziły mi różnie wiadomości na Twitterze, Asku czy Facebooku dotyczące mojego wyjazdu. Widocznie, zdjęcia już dotarły. Cóż, jak na razie nic nie będę mówić. Weszłam na profil Harry'ego - tak z ciekawości - najnowszy wpis "Come back." Czy to miało być do mnie? Chyba nie było nikogo innego, do kogo mógł to napisać. Hm, może jednak się o mnie chociaż trochę martwi. No tak, nic mu w ogóle nie powiedziałam. Tylko, że wyjeżdżam i tyle. Nie wiem co mogłam robić, więc po prostu wstałam, wyłączyłam komputer, ubrałam się w jakąś cieplejszą bluzę i wyszłam z deską na dwór. Zachciało mi się pojeździć w skateparku. Chociaż tyle, że był blisko domu. No nie, czemu mnie to musi spotykać? Na ławce zauważyłam grupkę chłopaków, a między innymi Oscara. Błagam nie. Nałożyłam na głowę kaptur, zakryłam się bardziej czapką i poszłam pojeździć. Dawno już tego nie robiłam, ale świetnie było znów czuć to coś. 
- Katy to ty? - usłyszałam głos jednego z chłopaków. O cholera, co mam zrobić. Nie odwracaj się, udawaj, że nic nie słyszałaś. Jednak po chwili wołanie się powtórzyło. Dobra, raz kozie śmierć. Odwróciłam się w ich stronę, czekając co powiedzą. Oscar miał szeroko otwarte oczy, a reszta, w sumie bardzo podobnie. Chłopak podniósł się stając przede mną, a po chwili mocno mnie przytulił. Co on w ogóle robi?! To, że przyjechałam do Polski, to nie znaczy, że do niego! Odepchnęłam go mocno od siebie, a on zdezorientowany spojrzał na mnie.
- Kotku, co się dzieje? Nie chcesz się przytulić? - kpił ze mnie. Ale on jest wkurzający. Odsunęłam się od niego i cofnęłam o kilka kroków. Jednak nie do końca, bo zderzyłam się z czyimś torsem.
- Masz kurwa jakiś problem? - głos całkowicie nieznany, o co chodzi?


*Harry*


Na następny dzień, pierwsze co, to pojechałem do studia. Miałem cholerną nadzieję, że tam jest. Że nic jej się nie stało i jest cała. Wszedłem do budynku, ale zobaczyłem tylko 4 dziewczyny. Nie ma jej..
- Harry? A co ty tutaj robisz? - zapytała, sorry, ale nie ogarniałem trochę, jak one wszystkie mają na imię.
- Jak to co? Nie wiecie gdzie jest Katy?! - krzyknąłem, a one zdezorientowane spojrzały na mnie.
- To ty nic nie wiesz? Harry, nie wiemy, czy możemy ci powiedzieć, gdzie ona jest - aha, czyli one wszystko wiedzą.
- Błagam, powiedzcie mi! Zrobię co tylko chcecie, ale proszę powiedźcie mi, ona wyszła tak po prostu, napisała list i wyleciała, albo wyjechała gdzieś. Jestem zdezorientowany, nie wiem nic, gdzie ona jest, czy wszystko w porządku. Cholernie się o nią boję, proszę powiedzcie mi - uklęknąłem przed nimi, poważnie. Musiało to dziwnie wyglądać, ale to zrobiłem. Mógłbym polecieć nawet na koniec świata, żeby ją odnaleźć. Każda z nich spojrzała po sobie, aż w końcu jedna powiedziała.
- Wyjechała do Polski - odezwała się cicho, a ja wstałem i wszystkie mocno uścisnąłem. Wybiegłem z budynku, najpierw głośno krzycząc do każdej dziękuję. Okej, teraz muszę zdobyć adres. Louis! On był już kiedyś u niej. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę domu chłopaków. Nie patrzyłem na prędkość, nie miałem czasu. Musiałem ją znaleźć, teraz. No cóż, los mi całkowicie nie sprzyjał. Gdy jechałem około 150 km/h, zauważyłem, że wprost na mnie jedzie jakiś inny samochód. O kurwa, co teraz. Słyszałem jak moje serce bije, jak najmocniej tylko się dało, wcisnąłem pedał gazu, by zahamować, ale nie udało się, za późno. Nie miałem nigdzie też skręcić. Samochód uderzył z wielką siłą, a ja uderzyłem głową o szybę. Miałem wrażenie, że spadam w głęboką otchłań.

*Katy*

Dali mi spokój, na szczęście. Do tej pory, nie wiem kim jest ten chłopak, ale okej. Włożyłam słuchawki w uszy i po prostu dałam się ponieść. Poczułam, że mój telefon dzwoni. Odpięłam słuchawki i odebrałam połączenie. Liam?
- Halo? - odezwałam się i oparłam się o barierkę.
- Katy, ty musisz tutaj... - zaczął, ale chyba ktoś mu wyrwał telefon, po chwili usłyszałam piskliwy głos Louis'a. On się dosłownie darł.
- KATY WRACAJ TUTAJ DO CHOLERY JASNEJ, HARRY MIAŁ WYPADEK, NIE WIADOMO CO Z NIM, SŁYSZYSZ KURWA, WRACAJ JAK NAJSZYBCIEJ, MUSISZ TU BYĆ - krzyczał, a ja byłam w szoku. Jak to wypadek? Nie byłam w stanie nic powiedzieć - KATY, SŁYSZYSZ MNIE? WRACAJ TUTAJ SZYBKO, JAK BĘDZIESZ W LONDYNIE ZADZWOŃ, KTOŚ PRZYJEDZIE PO CIEBIE NA LOTNISKO - rozłączył się. Gdybym nie opierała się o barierkę, na pewno bym upadła. Kręciło mi się w głowie, ale po chwili wszystko się ogarnęło. Harry miał wypadek, nie wiadomo co z nim, może nie przeżyć. Muszę tam wrócić, jak najszybciej. Nie mogłam praktycznie stać na nogach, postanowiłam zadzwonić do Josha.
- Josh, gdzie jesteś?! - krzyknęłam, że ludzie się na mnie zaczęli patrzeć, ale miałam to gdzieś.
- Niedaleko skateparku, a co? Coś się stało, czemu masz taki głos?
- Przychodź tu, widzę cię, lecisz ze mną do Londynu, sama tego nie zrobię, Harry miał wypadek, błagam cię, szybko - w dupie miałam to, że był środek roku szkolnego. On musiał tam ze mną lecieć. Rozłączyłam się nie dając mu możliwości głosu. Zobaczyłam go, szedł szybkim krokiem z dwójką kolegów. Wzięłam deskę i pobiegłam w jego stronę, chwyciłam go za rękę, nic nie mówiłam, on tylko krzyknął coś do kumpli i tyle. Wróciliśmy do domu, mama siedziała w kuchni. Poprosiłam Josha, by jej wytłumaczył, po czym pobiegłam na górę, schowałam swoje rzeczy do torby, zasunęłam ją i zbiegłam na dół. Josh też szybko poszedł się spakować, o dziwo mama się zgodziła, by leciał ze mną. Po parunastu minutach, zszedł z góry z walizką. Mama zawiozła nas na lotnisko, wcześniej sprawdziłam, że lot był akurat o 14:50, więc okej. Zdążyliśmy idealnie, pożegnaliśmy się z mamą, po czym po prostu pobiegliśmy do odprawy. Po paru godzinach lotu, byliśmy na miejscu. Zgodnie z prośbą Louis'a, zadzwoniłam do niego.
- Jesteśmy, przyjeżdżaj na to lotnisko - powiedziałam od razu.
- Jesteśmy? Z kim jesteś? - zapytał szybko.
- Josh jest ze mną, przyjeżdżaj! - krzyknęłam i się rozłączyłam. Cała się trzęsłam, nie z zimna tylko z nerwów. Cholernie się o niego bałam, a co jeśli on tego nie przeżyje? Nie mów tak Katy, on będzie żył! Cholera, to moja wina. Mogłam nie wyjeżdżać do tej Polski, i wszystko byłoby w porządku. W końcu zobaczyłam samochód Lou, pobiegliśmy w tamtą stronę. Chłopak nawet nie zdążył wysiąść, przywitałam się z nim buziakiem w policzek, a chłopcy się poznali. Szybko przetransportowaliśmy się do szpitala. Zostawiłam wszystko w samochodzie i pierwsza wyleciałam jak torpeda z samochodu, najpierw pytając się Louis'a, w której sali jest. Biegłam jak najszybciej tylko mogłam, ludzie patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Jeszcze na dodatek to było na 3 piętrze, a winda się zepsuła. Kiedy już wbiegłam na korytarzu, w oddali zobaczyłam resztę chłopców, mamę Harry'ego i Gemmę. Kiedy one zdążyły tu dojechać? Pobiegłam w tamtą stronę i od razu podbiegłam do Niall'a, który akurat stał i mocno się w niego wtuliłam. Każdy był zaskoczony, że tak szybko dostałam się do Londynu. Przywitałam się z Anne i Gemmą, łzy zaczęły spływać mi po policzkach, kiedy zobaczyłam Harry'ego za szybą, przypięty do tych wszystkich kabelków i urządzeń. To moja wina, to przeze mnie tutaj jest.
- Co z nim? - zapytałam wyczekując odpowiedzi.
- Jeszcze nic nie wiemy, lekarz nie chciał nic powiedzieć. - odezwał się cicho Liam. Rozpłakałam się i usiadłam na krześle obok Zayna. Schowałam twarz w dłonie, opierając się na kolanach.
- To moja wina - mamrotałam, ciągle to sobie powtarzałam, co mnie jeszcze bardziej dołowało.
- Katy, nie mów tak. To nie jest twoja wina, jechał za szybko, zderzył się z kimś, wyjdzie z tego zobaczysz - Zayn, który siedział obok mnie, pocierał moje plecy próbując mnie uspokoić. Jednak na marne, za cholerę nie mogłam się opanować. Cała się trzęsłam. Gemma zaprowadziła mnie do łazienki, oparłam się o ścianę i zjechałam po niej w dół.
- Katy, uspokój się, słyszysz? On z tego wyjdzie, wszystko będzie w porządku - dziewczyna usiadła obok mnie, a ja oparłam swoją głowę o jej ramie. - I to nie jest twoja wina - dodała. - Poczekaj chwilę, pójdę po jakieś tabletki, zostań tu i nic nie rób - wyszła i dosłownie minutę później pojawiła się z tabletkami i kubkiem wody w ręce. Podała mi, a ja połknęłam to ohydne coś. Po jakimś czasie wyszłyśmy z łazienki, nieco się uspokoiłam. Ponownie usiadłam, między nami panowała cisza. Ale oczywiście, ktoś musiał ją przerwać. Z sali wyszedł lekarz, od razu wszyscy do niego podeszliśmy.
- Wy jesteście rodziną tego chłopaka, tak? - zapytał, a my wszyscy pokiwaliśmy głowami. - Powiem tak, jego organizm walczy, jest silny, da radę i wyjdzie z tego. Ma lekki wstrząs mózgu, złamany nos i troszkę mu się kości w stopie od naciskania gazu poprzestawiały prawdopodobnie. Wybudził się, może wejść tam tylko jedna osoba, na najwyżej 10 minut. Ciągle powtarza jedno imię "Katy", czy jest ktoś tutaj taki? - zapytał, a ja spojrzałam jeszcze bardziej na niego.
- Ja - odparłam cicho. Lekarz przeniósł swój wzrok na mnie i pokiwał głową.
- Może wejść jedna osoba, kto zatem idzie? Nie chcemy go przemęczać - powiedział, a wszyscy spojrzeli na mnie. Ja? Jak ja mam mu teraz spojrzeć w oczy? To moja wina, ja nie mogę.
- Katy idź - powiedziała Anne lekko popychając mnie w stronę drzwi. Wszyscy poparli jej słowo, a ja w końcu niepewnym krokiem weszłam do środka. Zamknęłam za sobą drzwi i powoli podeszłam do łóżka, po czym usiadłam na krzesełku obok. Gdy go zobaczyłam, po prostu łzy same spływały mi po policzkach. Złapałam jego dłoń w swoją, poczułam, że się poruszył. Przeniosłam swój wzrok jego twarz, patrzył na mnie.
- Katy - szepnął, ledwo słyszalnie - Jesteś tutaj - chyba nie mógł w to uwierzyć, że przyjechałam.
- Oczywiście, że jestem.. - mój głos się załamał, ponownie łzy wypłynęły na wierzch. Oparłam swoje czoło na jego miękkiej dłoni, całując ją.
- Nie płacz, czemu płaczesz? - zapytał cicho i delikatnie pogłaskał mój policzek. Nie mogłam tak na niego patrzeć, po prostu nie mogłam. Głowę miał owiniętą bandażem, nos tak samo, noga w górze. A to wszystko przeze mnie.
- Przepraszam Harry, to moja wina - wyszeptałam.
- Przestań - powiedział, ale ja zaprzeczyłam głową. Wiedziałam jaka jest prawda, każdy to wiedział, ale próbowali tylko mnie pocieszyć. - Czemu uciekłaś?
- Nie uciekłam Harry, tylko.. ja po prostu sądziłam, że tak będzie lepiej, że się rozstaniemy.. ale chyba zaczęłam w to wątpić - posłałam mu delikatny uśmiech ocierając łzy.
- Pocałuj mnie - zdziwiło mnie to, że chciał, bym go pocałowała. Bez wahania, podniosłam się, nadal trzymając go za rękę, wpiłam się w jego usta. To był leciutki, delikatny pocałunek. Wszystko utrudniało jeszcze opatrunek na nosie, więc nie było łatwo. Kiedy się od niego oderwałam, na jego twarzy zagościł uśmiech. Odwzajemniłam go i ponownie usiadłam.
- Wyjdziesz z tego - szepnęłam pocierając palcem skórę jego dłoni. - Chyba za chwilę będę musiała iść.. - jak na zawołanie, lekarz wszedł do sali.
- Niestety musi pani już wyjść, pacjent musi odpoczywać. Będzie trzeba jeszcze zrobić pewne badania, niedługo będziecie mogli się ponownie zobaczyć - powiedział, uśmiechając się lekko. Wstałam z krzesła puszczając dłoń loczka.
- Pa, Harry - pożegnałam się i już chciałam wyjść, kiedy usłyszałam ponownie jego głos.
- Nie zostawiaj mnie - odezwał się, spojrzałam na niego i lekarza. No cóż, musiałam wyjść.
- Harry ja naprawdę muszę już wyjść, zobaczymy się niedługo. Ja ciągle tutaj jestem, czekam - powiedziałam.
- To chociaż ostatnie buzi, proszę - spojrzałam na lekarza, a on kiwnął głową. Harry zachowywał się jak dziecko. Podbiegłam do niego, cmoknęłam go w usta i wyszłam. Słyszałam ciche "pa" i tyle. Wróciłam do moich przyjaciół, którzy od razu zasypali mnie pytaniami.




----------------------------------------------------------------------------------------------
NO TO ZASZALAŁAM Z TYM ROZDZIAŁEM, JAK SIĘ ROZPISAŁAM TO NIE MOGŁAM PRZESTAĆ XD
A teraz takie, przywitanie, hej :)
Tak, tak teraz będzie "KOMPLIKUJESZ, CO TY ROBISZ IDIOTKO"
No sorki, musiałam.
Jeśli są błędy, przepraszam, przepraszam, przepraszam :c
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał :)
Liczę na Wasze opinie :)
Piszcie w komentarzach.
Do następnego.
Kocham Was ♥

5 komentarzy:

  1. nienawidze cię
    jak mogłaś to zrobić?
    ja pitole
    tobie się chyba na serio nudzi
    nie no, nie wierze
    ale dobrze, że sie obudził
    i że Katy wróciła
    i że się kochają
    i że będą mieli dziecko
    i że są razem
    i że są słodcy
    tak. to są plusy
    nienawidze cie
    kocham cie
    chyba mam rozdwojenie jaźni

    OdpowiedzUsuń
  2. Musiałaś , tak ?
    ;c Komplikujesz Wszystko
    No właśnie tobie się serio nudzi !!! ;c.
    Wyjazd :( , Przyjazd :), Wypadek :( . !!!
    Chociaż tyle że z tego " Wyjdzie " .
    Głupia jesteś !!!
    .
    .
    .
    Pa , Kocham Cię !! <3
    I nienawidze
    Milena :)

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE NIE NIE JAK TY MOŻESZ
    ALE PRZEŻYJE
    ALE BĘDĄ RAZEM
    ALE WEZNĄ ŚLUB
    ALE NIGDY KATY NIE UCIEKNIE
    ALE URODZI DZIECKO
    ALE BĘDĄ SZĘŚLIWI
    ALE MASZ TO OBIECAĆ
    ALE MA NIE BYĆ ALE
    BĘDĘ SZĘŚLIWA JAK OBIECASZ
    PA
    PAULINA
    KOCHAM CIE
    PISZ SZYBKO

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ty kurwa robisz, co?! Jebnąć cię?! Mam ci przyjebać, czy jak?! Nie no ja po prostu nie wytrzymam... Dziewczyno, dlaczego ty mi to robisz, co?! WYPADEK?! Porąbało cię?! Nie no nie wierzę... O.O
    Ale z jednej strony to dobrze, bo ona przyjechała... Inaczej to za szybko by tego nie zrobiła O.o
    Ale w ogóle ta końcówka... Jezu to mnie rozwaliło xD Hahahaha xD Harry jak zwykle niewyżyty xD Hahahaha xD
    No ale nie. Nic. Trzeba zachować powagę. Przecież... No dobra... Okej...
    Ja w ogóle to PRZEPRASZAM...
    Cholera jasna tyle mnie ominęło... O Boże... Ja nawet na wybaczenie nie oczekuję, bo to jest raczej niewybaczalne O.o
    Jezu tak dawno nie komentowałam... Boże naprawdę PRZEPRASZAM...
    Ja naprawdę nie chciałam i jest mi tak bardzo głupio z tego powodu... :c
    Cholernie... -.-
    Przepraszam...
    A co do rozdziału i w ogóle tych poprzednich, to na serio był genialny *.* Cholernie mi się to wszystko podobało i tylko jęczałam sama na siebie, że dopuściłam do tak absurdalnej sytuacji, że tylko mnie ominęło... :/
    No ale nic...
    Czekam już Kochanie nn *.*
    Buziaki :**
    KOCHAM CIĘ <3
    Pamiętaj... :D
    @LoveWithHarold
    onewayoranother-one-direction.blogspot.com

    P.S. Dogoniłaś mnie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa no i oczywiście zapomniałam czegoś dopisać... -.-
      Przecudowny szablon *.*

      Usuń