-Harry... Gdzie my jesteśmy? - zapytałam loczka.
On uśmiechnął się szeroko i nie powiedział nic.
-No powiesz mi? Bo ja się boję...
-Nie wiem, gdzie jesteśmy.. Nie bój się. Przy mnie jesteś bezpieczna. - powiedział poważnie. Ale ja na serio się bałam! Zgubiliśmy się w środku jakiegoś lasu. Bez pierdół.
-Nie wiesz gdzie jesteśmy?! Harry idioto, zgubiliśmy się na środku lasu! Myślisz? Jak my teraz wrócimy do domu? - darłam się jak opętana. Loczek się tylko zaśmiał i spojrzał na moją minę.
-Uspokoisz się jak powiem że zrobiłem to specjalnie? - powiedział nadal się szczerząc.
-Nie? Ugh, ja ciebie nie ogarniam.. - powiedziałam i oparłam głowę o szybę.
Dalej zagłębialiśmy się w lesie. Nagle Harry wjechał na coś a ja z hukiem uderzyłam głową o szybę.
-Ałaaa. - syknęłam i złapałam się za głowę. Schyliłam się w dół, świat zaczął dosłownie wirować. Zobaczyłam krew na mojej bluzce. Szybko otarłam ją, ale nie dało się zatamować.
Harry natychmiastowo zatrzymał samochód, zgasił silnik, wysiadł z samochodu, obiegł go dookoła i otworzył od mojej strony. Rozpiął mi pasy i sam próbował w jakiś sposób powstrzymać krew. Wyjął z bagażnika apteczkę i wyciągnął z niej plastry oraz wodę utlenioną.
Łzy lały mi się strumieniami, to tak strasznie bolało.
-Nie płacz już ciii. Za chwilę przestanie boleć.. - pocałował lekko ranę i dalej zmywał krew. Następnie jak krew powoli ustępowała, przykleił plasterek na zacięcie. Znowu pocałował moje czoło i usta.
-Przepraszam cię, to moja wina.. Ja wjechałem na ten kamień. Nie wiedziałem że stanie się aż takie coś.
-Nic się nie stało, to nie twoja wina, tylko moja. Mogłam uważać.
-Ja biorę całą odpowiedzialność za ciebie, więc mi się tu nie sprzeczaj.
-Czemu niby ty? - zaśmiałam się.
-Bo jestem twoim chłopakiem, kiedyś mężem, jestem starszy o 2 miesiące i oczywiście jestem facetem!
-Mężem?
-No tak. KIEDYŚ będę twoim mężem, kiedyś będę ojcem twoich dzieci, kiedyś będę umierał przy tobie. - powiedział poważnie. Uśmiechnęłam się i wpiłam w jego usta. On chyba nie chciał
Oderwałam się od loczka.
-Harry, ty naprawdę chcesz to zrobić w samochodzie? W lesie? - zapytałam śmiesznym głosem.
-A co to za różnica?
-No kochanie, jest różnica. - patrzyłam wprost w jego oczy.
-Nie ważne. - dalej muskał moją szyję..
***
Nie sądziłam że zrobię to razem z Harrym w samochodzie, w lesie. To było tak trochę dziwne i szalone. Ale nie powiem, było świetnie. Bardzo go kocham i jednak pragnęłam tego. Gdy obydwoje doszliśmy, po prostu upadliśmy zmęczeni na fotele. To było niesamowite ale także dziwne.. No kto normalny kocha się w samochodzie?
Ale w tym momencie jestem w niesamowitym humorze. Zapomniałam o tym co działo się tydzień temu. Nie chciałam pamiętać. W tym momencie najważniejsi byliśmy tylko my.
Teraz zacznę się martwić, jak my niby mamy wrócić do domu?
Brak nawigacji, brak zasięgu, brak życia!
Dobrze, że tutaj nikogo nie było... Zaczęłam nakładać swoje ubrania.
-Harry, powiesz mi jak wrócimy do domu? -zapytałam przerywając ubieranie się.
-Naprawdę sądziłaś że nie wiem jak trafić do domu? Ten las to ja pamiętam na pamięć.
-To zrobiłeś to tylko dla TEGO?.
-Może... -uśmiechnął się słodko.
-Jesteś szurnięty... i zboczony..
-Wiem kochanie. - powiedział nadal się szeroko uśmiechając. - i za to mnie kochasz. - pocałował mój policzek.
-Nie, ja cię nie kocham... - powiedziałam poważnie. Spojrzałam na minę loczka. W jego oczach widziałam rozczarowanie i tak jakby smutek. - nie kocham cię za to że jesteś zboczony i szurnięty. Kocham cię jaki jesteś. Kocham cię całego, i nie tylko za to że jesteś właśnie zboczuchem. Ale u ciebie to normalne więc, już się przyzwyczaiłam. - zaśmiałam się.
-Boże.. Już myślałem, że chcesz mnie zostawić.. - musnął moje usta.
-Skarbie, ja cię nigdy nie zostawię. Za bardzo cię kocham. - powiedziałam i usiadłam już normalnie. - Wracamy?
-Tak tylko jeszcze chwilę.
-Co?
-Kocham cię. - powiedział i mnie pocałował. Odkleił się ode mnie i odpalił silnik. Zaśmiałam się i zapięłam ponownie pasy. Wyjechaliśmy stamtąd bez żadnych problemów. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nie sądziłam że Harremu uda się to tak szybko, bo myślałam że dobrze się jeszcze nie znamy i do tego nie dopuszczę. Jednak się myliłam. Pokochałam go. I to tak na serio. Po 15 minutach byliśmy u nas w domu.
-Nie myślałaś może nad tym byśmy zamieszkali razem? - zapytał mnie Harry, gdy wysiadaliśmy z samochodu.
-Nie, nie myślałam nad tym. A co chcesz ze mną zamieszkać? - zapytałam z uśmiechem patrząc na loczka. Nie ukrywam, zdziwiło mnie trochę jego pytanie.
-Czemu nie? Zaoszczędziłbym trochę na paliwie. - powiedział śmiejąc się. Podeszłam do niego bliżej i szepnęłam mu do ucha.
-Nie wiem czy chciałbyś. Mam mieszane humorki.
On zaśmiał się.
Weszliśmy do domu za pomocą klucza. Widocznie Cary nie ma. I Patricka też nie.. Tylko gdzie może być? Mniejsza z tym.
-Nie ma nikogo? - zapytał loczek gdy zdejmował buty.
-Wygląda na to że nie. - powiedziałam i weszłam w głąb domu. Może Patrick już wyjechał? To możliwe. Zobaczyłam na stole w salonie małą karteczkę. Jej treść brzmiała :
Hej dziewczyny! Postanowiłem, że wyjadę wcześniej. Wiecie gdzie, rozmawialiśmy o tym rano. Wrócę za jakiś tydzień lub dwa. Nie martwcie się o mnie. Już tęsknie za wami.
Ale w tym momencie jestem w niesamowitym humorze. Zapomniałam o tym co działo się tydzień temu. Nie chciałam pamiętać. W tym momencie najważniejsi byliśmy tylko my.
Teraz zacznę się martwić, jak my niby mamy wrócić do domu?
Brak nawigacji, brak zasięgu, brak życia!
Dobrze, że tutaj nikogo nie było... Zaczęłam nakładać swoje ubrania.
-Harry, powiesz mi jak wrócimy do domu? -zapytałam przerywając ubieranie się.
-Naprawdę sądziłaś że nie wiem jak trafić do domu? Ten las to ja pamiętam na pamięć.
-To zrobiłeś to tylko dla TEGO?.
-Może... -uśmiechnął się słodko.
-Jesteś szurnięty... i zboczony..
-Wiem kochanie. - powiedział nadal się szeroko uśmiechając. - i za to mnie kochasz. - pocałował mój policzek.
-Nie, ja cię nie kocham... - powiedziałam poważnie. Spojrzałam na minę loczka. W jego oczach widziałam rozczarowanie i tak jakby smutek. - nie kocham cię za to że jesteś zboczony i szurnięty. Kocham cię jaki jesteś. Kocham cię całego, i nie tylko za to że jesteś właśnie zboczuchem. Ale u ciebie to normalne więc, już się przyzwyczaiłam. - zaśmiałam się.
-Boże.. Już myślałem, że chcesz mnie zostawić.. - musnął moje usta.
-Skarbie, ja cię nigdy nie zostawię. Za bardzo cię kocham. - powiedziałam i usiadłam już normalnie. - Wracamy?
-Tak tylko jeszcze chwilę.
-Co?
-Kocham cię. - powiedział i mnie pocałował. Odkleił się ode mnie i odpalił silnik. Zaśmiałam się i zapięłam ponownie pasy. Wyjechaliśmy stamtąd bez żadnych problemów. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nie sądziłam że Harremu uda się to tak szybko, bo myślałam że dobrze się jeszcze nie znamy i do tego nie dopuszczę. Jednak się myliłam. Pokochałam go. I to tak na serio. Po 15 minutach byliśmy u nas w domu.
-Nie myślałaś może nad tym byśmy zamieszkali razem? - zapytał mnie Harry, gdy wysiadaliśmy z samochodu.
-Nie, nie myślałam nad tym. A co chcesz ze mną zamieszkać? - zapytałam z uśmiechem patrząc na loczka. Nie ukrywam, zdziwiło mnie trochę jego pytanie.
-Czemu nie? Zaoszczędziłbym trochę na paliwie. - powiedział śmiejąc się. Podeszłam do niego bliżej i szepnęłam mu do ucha.
-Nie wiem czy chciałbyś. Mam mieszane humorki.
On zaśmiał się.
Weszliśmy do domu za pomocą klucza. Widocznie Cary nie ma. I Patricka też nie.. Tylko gdzie może być? Mniejsza z tym.
-Nie ma nikogo? - zapytał loczek gdy zdejmował buty.
-Wygląda na to że nie. - powiedziałam i weszłam w głąb domu. Może Patrick już wyjechał? To możliwe. Zobaczyłam na stole w salonie małą karteczkę. Jej treść brzmiała :
Hej dziewczyny! Postanowiłem, że wyjadę wcześniej. Wiecie gdzie, rozmawialiśmy o tym rano. Wrócę za jakiś tydzień lub dwa. Nie martwcie się o mnie. Już tęsknie za wami.
Patrick. xx
Czyli wyjechał dzisiaj. Może to nawet dobrze, chociaż odwiedzi rodzinę, a tutaj? Nic, nuda i tyle... Zresztą musimy się wszyscy wziąć w garść i rozejrzeć za pracą. Przecież jak my utrzymamy taki dom? Na razie, mamy sporą ilość od rodziców, ale przecież niedługo się skończą. Trzeba radzić sobie samemu. Odłożyłam przeczytaną kartkę ponownie na stół i poszłam do kuchni. Zachciało mi się jeść.
Za mną wszedł Harry. Po chwili już jadłam jajecznicę, zrobioną przez pana kucharza Loczka. Przyznam że była świetna. I tak nie zjadłam całej.
-Masz zjeść wszystko. - powiedział stanowczo.
-Ale ja już nie dam rady! Nie chcę być gruba.
-Musisz! Nie jesteś gruba! Jesteś chuda jak patyk a narzekasz.
-Pff, ty tutaj jesteś chudy, a ja?! NIE. CHCĘ. WYGLĄDAĆ. JAK. SŁOŃ. ROZUMIESZ? - powiedziałam wprost w jego oczy cedząc oddzielnie każdy wyraz.
-Nie nie rozumiem. Jak nie, to ja mogę cię karmić, ale ty masz zjeść wszystko. - usiadł obok mnie, wziął mój talerz i zaczął mnie karmić.
-Leci samolocik - powiedział śmiesznym głosem. Zaśmiałam się a on w tym czasie wepchnął mi do buzi łyżkę.
Po chwili już na talerzu świeciły pustki. Nie wiem, jak ja to wszystko zjadłam.
-Jak przytyję, będzie to twoja wina.
-Biorę za to odpowiedzialność. - pocałował mnie.
Za mną wszedł Harry. Po chwili już jadłam jajecznicę, zrobioną przez pana kucharza Loczka. Przyznam że była świetna. I tak nie zjadłam całej.
-Masz zjeść wszystko. - powiedział stanowczo.
-Ale ja już nie dam rady! Nie chcę być gruba.
-Musisz! Nie jesteś gruba! Jesteś chuda jak patyk a narzekasz.
-Pff, ty tutaj jesteś chudy, a ja?! NIE. CHCĘ. WYGLĄDAĆ. JAK. SŁOŃ. ROZUMIESZ? - powiedziałam wprost w jego oczy cedząc oddzielnie każdy wyraz.
-Nie nie rozumiem. Jak nie, to ja mogę cię karmić, ale ty masz zjeść wszystko. - usiadł obok mnie, wziął mój talerz i zaczął mnie karmić.
-Leci samolocik - powiedział śmiesznym głosem. Zaśmiałam się a on w tym czasie wepchnął mi do buzi łyżkę.
Po chwili już na talerzu świeciły pustki. Nie wiem, jak ja to wszystko zjadłam.
-Jak przytyję, będzie to twoja wina.
-Biorę za to odpowiedzialność. - pocałował mnie.
-Co teraz robimy? - zapytałam
-Nie wiem, co chcesz.
-No właśnie nie wiem więc się ciebie pytam.
-Idziemy na zakupy? Z tego co pamiętam mam ci kupić sukienkę. - zaśmiał się.
-Idziemy. Muszę kupić sobie jeszcze buty do tej sukienki, nawet dwie pary. - ja także się zaśmiałam.
-Jak chcesz. - powiedział i po chwili już byliśmy w drodze do centrum handlowego. Dziś będę tam już po raz drugi..
-Nie wiem, co chcesz.
-No właśnie nie wiem więc się ciebie pytam.
-Idziemy na zakupy? Z tego co pamiętam mam ci kupić sukienkę. - zaśmiał się.
-Idziemy. Muszę kupić sobie jeszcze buty do tej sukienki, nawet dwie pary. - ja także się zaśmiałam.
-Jak chcesz. - powiedział i po chwili już byliśmy w drodze do centrum handlowego. Dziś będę tam już po raz drugi..
-----------------------------------------------------------------
Witam kochane! :)
Wyświetlenia maleją.. Płaczę :(
Chociaż wiem kto jest stałym czytelnikiem a kto nie. Za to baardzo was kocham!
Chyba rozdział nie nudny, nie? Mi się wydaje że nudny... Ale wy to ocenicie. :)
Do następnego!
Czekam na komentarze <3
Witam kochane! :)
Wyświetlenia maleją.. Płaczę :(
Chociaż wiem kto jest stałym czytelnikiem a kto nie. Za to baardzo was kocham!
Chyba rozdział nie nudny, nie? Mi się wydaje że nudny... Ale wy to ocenicie. :)
Do następnego!
Czekam na komentarze <3
Wow! Dziewczyno to jest boskie! :D
OdpowiedzUsuńOni to zrobili! I co tam że w samochodzie xD
Widać że się bardzo kochają i tak ma być do samego końca.
A Harry oczywiście idiota. Jak zawsze :D
Kocham twoje opowiadanie *.*
Czekam nn :*
onewayoranother-one-direction.blogspot.com
Bomba to twoje opowiadanie! Kofam je!
OdpowiedzUsuńJak ja kocham twoje opowiadanie :D.
OdpowiedzUsuńJest takie z poczuciem humoru :D.
Jak dla mnie rozdział nie był nudny... Bardziej Fantastyczny i ciekawy :D
Czekam na nn
Zaskoczyłaś mnie , nie wiedziałam że to się zdarzy
a jednak . Czekam na następne !
Pozdrawiam !
Milena :)